“@Polsport Kulesza nie traktowal Sousa jako swojego trenera I go olal jak ten probowal znim rozwmawiac.Zobaczymy jak rozwiaze problem teraz.O ile problem powaznie istnieje.Arabowie lubia mieszac bo wiedza jak to robic. Trener ktory ewentualnie do nich dolaczy bedzie mysla ze jest za Santosa”
Z nieoficjalnych obserwacji wynika, że niemal codziennie jakaś kobieta w Polsce wkłada chustę, przechodząc na islam. Hidżab zakładają zwykle młode, wykształcone Polki, szukające jakiejś sensownej religii, do której podchodzą bardzo serio. Potem w tę religię wchodzą naprawdę głęboko – i nie tylko dlatego, że ciągłe zdobywanie wiedzy jest jedyną drogą, która może je uwiarygodnić w oczach muzułmanów z urodzenia. Ale konwertytki czasem bardziej niż religii szukają partnera. Takiego, który się o nie zatroszczy, nie porzuci, będzie szanował. Takie kobiety jak Agnieszka mówią: bez mężczyzny kobieta jest bezradna. Dla Małgorzaty czułość, powściągliwość w wyrażaniu złości, spokój i posłuszeństwo byłyby sednem miłości, uważa, że to, w jaki sposób prorok Mahomet traktował swoje żony i córki, było ujmujące i dawało nadzieję. Małgorzata, przechodząc na islam, była przed trzydziestką, ale niepowodzeń miłosnych miała na koncie sporo. A także znieczulanie problemów alkoholem i narkotykami. Po tych katastrofach i cierpieniach model islamski wydawał się mniej ryzykowny. Nie ma mowy o dotykaniu, całowaniu i seksie przed ślubem. Nie zakochuje się człowiek tak bez sensu – wydawało się jej. A religijna wspólnota polskich muzułmanów ma tę szczególną cechę, że z neofickim wręcz uporem trudni się swataniem. Niby przypadkiem, niechcący, któraś z kobiet usłyszy od koleżanki o bracie z Egiptu, który szuka żony, i koniec końców zaczynają jej dla niego szukać. Ogłoszenia trafiają czasem na Facebooka. Propozycje typu „fajny brat z Syrii szuka żony, któraś chętna?” – zbierają lajki i pochlebne komentarze. Swatki muzułmanki – zwykle Polki, konwertytki – są dumne ze swoich osiągnięć, bo to dobry uczynek, za który zostaną nagrodzone w niebie. Gorliwość, z jaką wydają za mąż „nowe”, jest proporcjonalna do zachłanności na „podobanie się Allahowi”, czyli spełnianie jego wizji dotyczącej rozpowszechniania religii. „Nowa siostra”, dziewczyna, która dopiero co została muzułmanką, jest na wagę złota. Świeża krew przeżywa często prawdziwe oblężenie, o którym mogą zamarzyć ich rówieśniczki. Zresztą mniej świeża też; nieważne czy ma się 30 czy 40 lat, jeśli jest się na wydaniu. Warszawskie swatki mają na swoim koncie nawet po kilkanaście połączonych par. Co kilka tygodni w warszawskim meczecie przy Wiertniczej przed immamem zawierane jest przynajmniej jedno małżeństwo mieszane między Polką a emigrantem z arabskiego kraju. Jeszcze więcej konwertytek wyjeżdża do rodzinnego kraju pana młodego, aby tam się pobrać. Bo takie są sugestie czy naciski muzułmańskich rodzin. Anna Nosiła chustę przez 6 lat, z dumą, bo to była oznaka niezależnego wyboru i przynależności do religii. Ale zdjęła ją, żeby nie wabić arabskich adoratorów – rozstała się z arabskim partnerem. Na islam przeszła jako świeżo upieczona magister filologii francuskiej. Odeszła w tamtym czasie od poprzedniego partnera, ojca ich dziecka, i spędziła z małym kilka miesięcy w domu samotnej matki. Na nogi postawił ją Koran, który czytała po francusku. Gdy posłała syna do przedszkola, sama poszła do pracy w szkole językowej. Dorabiała na fuchach z meczetu, wypełniając karty pobytu muzułmańskim imigrantom. Wszystkim to się opłacało, agencje dla cudzoziemców brały 1,5 tys. zł, a dziewczyny z meczetu po 200 zł za osobę, od Malezyjczyków nawet po 100 zł, w hurtowej cenie, bo przeważnie zgłaszało się kilka osób. Przyszły mąż poprosił o wypełnienie karty dla kolegi. Przyjechał i przywiózł jedzenie. Był bardzo hojny i starał się o względy jej syna. A siostry z meczetu namawiały. Mówiły: Aniu, Munir to taki dobry brat, taki uczynny, taki miły. Ty jesteś samotną matką, potrzebujesz pomocy, opieki. Będzie ojcem dla Antosia, popatrz, jak się mały klei do mężczyzny. Mówiły też: małżeństwo jest bardzo ważne w twojej drodze do Allaha. Zobaczysz, miłość przyjdzie. Będzie wam razem dobrze – inshallah. Czyli – jak Bóg pozwoli. Ślub był szybki. Suknia pożyczona. W jednym pomieszczeniu były kobiety, w drugim mężczyźni, trwały dwie niezależne imprezy. Wszyscy spotkali się na chwilę przy składaniu przysięgi małżeńskiej, potem gratulacje, kwiaty, prezenty i znowu do oddzielnych pomieszczeń z podziałem na płeć. Siostry z meczetu radośnie ćwierkały dookoła niej – panny młodej – w przeciwieństwie do rodzonej siostry, która nie założyła nawet na głowę hidżabu, choć w meczecie religia wymaga tego nawet od niewiernych. Siostra siedziała z boku w kusej spódnicy i wpatrywała się w dywan. To była jedyna krewna, która przyjechała na ślub. To zresztą typowy scenariusz. Przechodząc na islam, czują, że mają po swojej stronie całą ummę, czyli wspólnotę muzułmańską. Ale – zamiast własnych rodzin. Katolicka rodzina zwykle uważa to za wstyd, że córka chodzi w chuście. Wstyd może nawet większy niż syn gej. – Tak więc powoli siostry w meczecie stają się bliższe niż własne, które na twój widok zaciskają zęby ze złości, komentują, że jesteś wariatką – opowiada Anna. Jego rodzina też nie przyjechała. Ale nie brakowało arabskich twarzy na ślubie – przyszli niemalże wszyscy właściciele kebabów ze stolicy. Wprowadziła się do niego. I się zaczęło. On nie rozumiał, czego ona nie rozumie. A więc, że jako żona nie może sama opuszczać mieszkania. Furie, emocje, złość. Gdy mu powiedziała, że ich ślub był pomyłką, na wysokości jej oczu pojawiła się pięść, która wbiła się w szafkę. Usłyszała również, że saudyjskie kobiety nie mają prawa się rozwieść, to przywilej dany tylko mężczyznom. Ale Anna się rozwiodła – przecież żyli w Polsce. Po rozwodzie siostry z meczetu odsunęły się od niej. Trzymały jego stronę. Została już całkiem sama. Agnieszka Dla niej włożenie chusty było wręcz manifestacją. Bo działo się to w specyficznym czasie. Islamem zainteresowała się w 2001 r., po ataku terrorystycznym na WTC. W gdańskim meczecie z okien leciały właśnie szyby, wybijane kamieniami. Agnieszka – wyższe studia, dwa fakultety – chciała się dowiedzieć, co to jest ten dżihad. Zaczęła czytać, szukać informacji, aż doszła do Koranu. Dowiedziała się, że islam to religia oparta na dobroci i miłości, a nie na terroryzmie. Tak mówi. W 2009 r., w tunezyjskim hotelu poznała Omara. Piękny mężczyzna na jej widok popłakał się ze wzruszenia. Czy coś takiego w Warszawie byłoby możliwe? On odnalazł ją na Skypie. To popularna platforma, którą posługują się mężczyźni z Egiptu, Libii, Syrii i Algierii – wyszukują dziewczyny z Europy, które przeszły na islam, i uwodzą. Są długie rozmowy, komplementy, zaproszenia do egzotycznego kraju, a przede wszystkim całkowite oddanie i uwielbienie. Najdłuższa rozmowa Agnieszki i Omara trwała 20 godzin bez przerwy. Po roku skypowania pojechała do Algierii, bo Omar nie mógł dostać wizy. Gdy przekroczyła granicę tunezyjsko-algierską, chciała wracać. Zobaczyła przedmieścia, które wyglądały jak zbombardowany Afganistan. Została, bo Omar był cudowny, troskliwy i dobry, a jego rodzina przywitała ją serdecznie. Po miesiącu wróciła do Polski – i znów Skype. Kiedy jechała do Algierii po raz drugi, wiedziała już, że do kraju wróci jako żona Omara. Kilka godzin po ślubie skorzystała z komputera męża. Chciała zdać relację rodzicom przez Skype’a. Jej uwagę zwrócił folder z arabskim opisem. Otworzyła go i zobaczyła około 50 zdjęć różnych dziewczyn z Europy. Żony – jak się okazało – szukał skrupulatnie. Inne sprawy też ją rozczarowały. – To ja tłumaczyłam mu zasady, których nie rozumiał, np. sens i wykonanie rytualnej kąpieli ghuslu albo na czym polega zasada posłuszeństwa, która nie jest bezwiedną podległością, ale pokorą i mądrością – opowiada. – Kobieta ma być posłuszna Allahowi, a nie mężczyźnie. Tego ostatniego Omar powinien się nauczyć. To też częsty wariant. Pełne nadziei polskie konwertytki liczą, że mąż muzułmanin zrozumie, wesprze duchowo, podzieli się wiedzą i doświadczeniem. A w małżeństwie spotykają je sytuacje, przed którymi często uciekały jako katoliczki – udawanej religijności, popkulturowych standardów duchowych. Nie tego przecież szukały. A jednocześnie tkwią już w pułapce różnic nawet nie tyle kulturowych, ile po prostu różnic statusu, poglądów i wykształcenia. Pisze do nich architekt, lekarz – a przyjeżdża młody mężczyzna bez zawodu, dla którego największym sukcesem jest zdobycie wizy do europejskiego kraju. Małgorzata Też się rozczarowała stosunkiem męża do religii. Miała od dzieciństwa ciągoty do mistyki i może byłaby dziś żarliwą katoliczką, gdyby nie jeden ksiądz, ten od Pierwszej Komunii. Jesteś świnią – powiedział, gdy jako 10-latka gorliwie i szczerze wyznała mu w konfesjonale swoje dziecięce grzechy. Jeszcze przez jakiś czas Małgorzata chodziła do kościoła co niedziela, klękała przed tym konfesjonałem, ale trochę jakby diabłu ogarek stawiała. Potem była wymiana myśli na jednym z muzycznych portali, o piosence Craiga Davida „Randezvous”. Mężczyzna z Emiratów Arabskich zaczął ją przekonywać, że gdyby tylko wiedziała, jak szczęśliwe i doceniane jako istoty stworzone przez Boga są muzułmanki pod tymi czadorami, przeszłaby na islam od razu… Były jeszcze wakacje w Egipcie. Głos immama, który wypełniał w niej jakąś bolesną pustkę. Po powrocie do Polski znalazła na Facebooku grupę polskich muzułmanów. Inne konwertytki podrzucały książki („Zrozumieć islam” – pierwszy „podręcznik” konwertytek) i linki do wykładów na YouTube. Któregoś dnia, jadąc na wykład immama do Lublina, uświadomiła sobie, że w sumie – jest już muzułmanką. Zgadzała się ze wszystkimi zasadami moralnymi, wszystkimi założeniami. Brakowało tylko ostatniego elementu, czyli konwersji. Nie chciała czekać. Zadzwoniła zaraz do koleżanki muzułmanki i przez telefon wypowiedziała shehadę, czyli wyznanie wiary równoznaczne z przejściem na islam. Zajęły się nią zaraz swatki z meczetu. Telefon dzwonił ciągle: ten brat taki dobry, tamten szuka żony, w ciągu kilku miesięcy – kilkanaście propozycji małżeństwa. Wyszła w końcu za mąż – w Algierii. Poleciała z zamienionymi na dolary 10 tys. zł w kieszeni; podarunek od mamy, która konwersji nie zaakceptowała, ale skoro już córka ma jechać w świat, to przynajmniej niech coś ma. Miłość muzułmańska w realu nie dogoniła jednak marzeń. Tam było jak w więzieniu. Przytyła 10 kg, nie wychodząc z domu. Ona – magister inżynier dietetyk w chuście – nie mogła znaleźć pracy. Poprosiła immama o pomoc w znalezieniu zajęcia, ale odmówił. Od tego jest mąż, żeby zarabiał. Ten tymczasem się z nią rozwiódł. Na pożegnanie powiedział: „Nie wierz Arabom. Im zawsze chodzi tylko o wizę”. *** Wszystkie trzy – wykształcone, młode kobiety – konwertytki z przekonania, mówią, że znają Koran lepiej niż niejeden muzułmanin od urodzenia. Myślały, że udało im się uciec od współczesnego relatywistycznego świata. Szukały sacrum, a zderzyły się z wykorzystaniem wiary do niskich celów. Szukały modelu relacji opartych na szacunku, ale go nie znalazły. – Nie uważam, aby ten model wchodzenia w związki był sam w sobie zły – mówi Joanna, też konwertytka od 10 lat, z warszawskiej wspólnoty. – O ile dwie osoby są odpowiedzialne i widzą to jako początek poznawania się. To ślub tylko dlatego, że druga osoba ma tę samą religię jest nieporozumieniem. Sam islam jest przecież bardzo różnorodny, rolę religii w życiu można różnie rozumieć – dodaje. Swatki warszawskie bardzo się denerwują, gdy je pytać o nieudane związki. Swoje własne małżeństwa, akurat bardzo tradycyjne, archaiczne wręcz w podziale ról i obowiązków, uważają za bardzo udane. Wyswatane przez nie kobiety sądzą inaczej. Mimo to żadna nie odeszła od islamu. Małgorzata znalazła nawet kolejnego muzułmańskiego męża. Ale nie w Warszawie – gdzie trudno było o konwertytę Polaka, który przyjął islam, a takie wyznaczyła sobie kryterium w tej sprawie. Męża znalazła na Facebooku. Chociaż na początku tylko rozmawiali o religii, zakochali się. Mieszkają razem od roku. Zwyczajnie jest. Wspólne codzienne modlitwy, wspólne jedzenie i oglądanie telewizji. Przyjaciół nie mają. No, ale to Irlandia. Wyemigrowali, bo tam jest inaczej. Wspólnota muzułmańska duża, nie ma tego wrażenia, co w Polsce – grajdołka, w którym wszyscy się znają. No i sposoby na życie w zgodzie z religią bardziej różnorodne. W Polsce wszystkie znane Małgorzacie muzułmanki pracują w jednym call center. Bo tylko tam można nosić chusty. Być może zmieni to jednak proces tej, która w Kielcach była urzędniczką. Gdy włożyła chustę, jej szefostwo dopytywało w Państwowej Inspekcji Pracy, jak wolno ubierać się w urzędzie, a potem ukryło pracownicę z dala od klientów, by w końcu zwolnić. Za rzekome szkalowanie zwierzchników. Teraz prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie dyskryminacji kobiety z powodu noszenia chusty.
Polki nie lubią swojej twarzy. deri, wp.pl Data utworzenia: 8 marca 2011, 17:38. Facebook Twitter Messenger Wyślij Link. Dzięki badaniom TNS OBOP wiemy, jak wygląda i jak się zachowuje
Polacy najbardziej lubią Czechów, Włochów, Amerykanów, Anglików, Słowaków oraz Węgrów. Z największym dystansem Polacy podchodzą do Arabów, Romów i Rosjan – wynika z najnowszego sondażu CBOS. Ponad jedna trzecia z sympatią odnosi się do Hiszpanów, Norwegów, Greków i Szwedów (od 34 proc. do 40 proc.). Natomiast co trzeci badany ma pozytywne nastawienie do Japończyków i Francuzów (po 33 proc.). Pogorszeniu uległo nasze nastawienie do Niemców i Ukraińców. Obecnie jest ono najmniej przychylne od mniej więcej dziesięciu lat. twitter W stosunku do ubiegłego roku odnotowano pogorszenie nastawienia do praktycznie wszystkich nacji uwzględnionych w sondażu. Autorzy opracowania wskazują, że wynika to w większej mierze ze spadku sympatii niż wzrostu niechęci. Badanie przeprowadzono w dniach 1–8 lutego 2018 roku na liczącej 1057 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.
Oto, co najczęściej kupują. Tak Arabowie bawią się w Zakopanem. W tle ogromne pieniądze. 4 sierpnia 2023, 12:36. Zakopiańscy hotelarze zacierają ręce. Podhale przeżywa najazd turystów z Bliskiego Wschodu. Odwiedzają nie tylko Krupówki, czy Gubałówkę. Można ich spotkać na Kasprowym Wierchu. Jako pamiątkę szczególnie
Aleksandra Chrobak jest typowym pędziwiatrem. Śmieje się, że jako absolwentka religioznawstwa i polonistyki oraz była studentka iranistyki nie mogła przecież tak zwyczajnie usiedzieć na miejscu. Po studiach był więc Londyn i przykładna praca w banku. Chyba trochę za przykładna bo w końcu Aleksandra zamieniła bankową legitymację na znaczek Etihad Airways. Z dnia na dzień z dobytkiem w dwóch walizkach wylądowała na lotnisku w Abu Zabi. Tym samym rozpoczęła nowy etap życia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W kraju, w którym może zabraknąć wody, ale ropy naftowej nie zabraknie nigdy. Tak samo jak Emiratczyków polujących na żony. Książkę "Beduinki na instagramie" skończyłaś już rok temu, ale dopiero teraz ukazuje się na rynku. Musiałaś mieć czas na "ucieczkę" z Abu Zabi? Od czterech tygodni nie mieszkam już w Emiratach. Spakowałam wszystko do kartonów, większość nadałam lotniczym cargo i wróciłam do Polski. Tak, po części było to związane z książką. Wiem, że więcej już do Abu Zabi nie wrócę. To by było zbyt niebezpieczne. Wprawdzie imiona bohaterów są zmienione, ale wiele historii zawiera niewygodne kwestie, chociażby na temat traktowania służby domowej, o których nie można mówić głośno w Emiratach. Piszę w książce o homoseksualiźmie, o alkoholu, seksie i sposobach na wyrwanie się młodych Emiratek z domów. Zostając w Emiratach nie zdecydowałabym się na publikację. Nie czułabym się z tym ani dobrze ani bezpiecznie z uwagi na różne politycznie niewygodne kwestie. A mogłabyś być piękną arabską księżniczką. Mieszkać w pałacu, kąpać się w płatkach róż. I mieć w nosie czynsz, raty kredytu i ubezpieczenie medyczne. Za mąż w Abu Zabi jednak nie wyszłaś. Oświadczało mi się kilku Emiratczyków. Na poziomie, po studiach w Londynie, niezwykłej urody. Tak przystojnych, że nogi topniały, naprawdę. Bardzo o mnie zabiegali, niemal nosili mnie na rękach. Ale po całej tej romantycznej otoczce nadchodził moment, że poznawałam rodzinę absztyfikanta i wtedy docierało do mnie, że to zbyt duże ryzyko. On i jego wszyscy krewni i ja, Europejka, bez rodziny, bez zaplecza, na obcej ziemi. A przecież wszystko może się wydarzyć. Zwłaszcza, że w Emiratach pojęcie wierności wśród mężczyzn jest delikatnie rzecz ujmując – przewrotne. Poligamia jest jak najbardziej mile widziana. A poza kilkoma żonami, zazwyczaj są jeszcze koleżanki, przyjaciółki i znajome. Mężczyźni zapewniają sobie dość szeroki krąg kobiet. Gdyby coś poszło nie tak, byłabym skazana tylko na siebie. Samotnej kobiecie nie jest w lekko w arabskim kraju. Wynajem mieszkania, poruszanie się po ulicach, dyskutowanie o podwyżce w pracy. Kiedy przed laty byłam w Iranie i robiłam reportaż o Irankach, tradycyjny strój nie wystarczył. W ulicznej budce nie chciano mi sprzedać napoju, dopiero kiedy podszedł kolega fotoreporter, sprzedawca zareagowal. W hotelu musieliśmy udawać małżeństwo żeby zgodzono się wynająć nam jeden pokój z dwoma łóżkami. W Emiratach nie ma takich reguł. Kiedy pracowałam jako stewardesa miałam mieszkanie służbowe. Po zmianie pracy na biuro w klinice medycznej, mieszkanie musiałam już znaleźć sama. Trzeba było w odpowiedni sposób rozmawiać z właścicielem, tutaj pomocna była Arabka z Somalii, którą mi polecono jako specjalistkę od nieruchomości. W takich sytuacjach pomaga znajomość język arabskiego. Trzeba jednak przyznać, że w Emiratach kobiety są jednak dużo lepiej traktowane niż chociażby właśnie w Iranie. Owszem, w wielu miejscach istnieje podział na płcie. Przychodnia dla kobiet, fryzjer dla kobiet. Nie ma jednak osobnych wejść do autobusów, ale to dlatego, że Emiratki autobusami nie jeżdżą. Za dużo w nich pracowników fizycznych. Rzadko też przemieszczają się taksówkami. Wybierają samochody, zazwyczaj same prowadzą. W ogóle mają w porównaniu z innymi arabskimi krajami sporo swobody. Prowadzą własne firmy, mogą spędzać czas w galeriach handlowych czy na zajęciach z taekwondo. Przez pięć lat w Abu Zabi pracowałaś, plotkowałaś i bawiłaś się po pracy z Emiratkami różnych pokoleń. Czy wszystkie noszą nikaby i abaje? W miastach nie wszystkie, za to na prowincji nikab to norma. Jako, że właśnie z Emiratkami spoza miast spędzałam najwięcej czasu, niemal wszystkie moje bohaterki zakrywały twarze. Czasem nawet nie wiedziałam jak niektóre z nich naprawdę wyglądają. Przez te wszystkie lata nie spotkało Cię nic przykrego? Emiraty są bardzo bezpiecznym krajem dla kobiet. Nie ma tutaj tzw. typowego dla innych krajów arabskich cmokania, gwizdania czy zaczepiania kobiet. Nie ma też strażników moralności zakuwających w kajdanki za odsłonięte włosy. Jeśli zdarzają się akty przemocy czy molestowania to raczej przez pracowników budowlanych i fizycznych z Pakistanu i Bangladeszu. Sama jeden raz zostałam złapana za pośladek przez jednego z ulicznych robotników. Emiratczycy w życiu by czegoś takiego nie zrobili. Są na poziomie i szanują kobiety. Jeśli szukają żony, to wśród krewnych i znajomych rodzin. Jeśli przyjaciółki to idą do galerii handlowych, gdzie ilość żądnych wrażeń kobiet jest ogromna. Zwłaszcza tych pochodzenia marokańskiego czy jordańskiego. A co w takim razie dało Ci najbardziej w kość ? Na początku na pewno wszechobecna klimatyzacja. Przez długi czas nie mogłam wyleczyć kaszlu. Poza tym bardzo chlorowana woda. Nie nadająca się nawet do mycia włosów, które po niej wypadają. O tym głośno się nie mówi, ale filtry do wody rozchodzą się w sprzedaży podziemnej jak świeże bułeczki. Z czasem irytowało mnie tez życie w takiej bańce mydlanej, gdzie jedynym problemem było gdzie wyjechać tym razem na weekend. Trzeba przyznać, że w Polsce problemów mamy do wyboru do koloru. Zostaniesz? Po tylu latach bardzo mi się Polska podoba, ale nie wykluczam też przeprowadzki do innego, bliższego lub dalszego kraju. Kolejny rozdział mojego życia pozostaje póki co otwarty. Myślę, że przy mojej niezaspokojonej ciekawości świata i szukaniu znaczeń w nawet najbardziej niepozornych sytuacjach muszę zdać się na żywioł i przeznaczenie.
Niemcy preferują od dawna Polki jako zagraniczne kandydatki na żony, natomiast Polacy rzadko stają na ślubnym kobiercu z obywatelkami Niemiec - wynika z danych Federalnego Urzędu
Powstanie islamu wiąże się z koczowniczym ludem Arabów, od starożytności zamieszkujących Półwysep Arabski. Przez większość swojej historii Arabowie wyznawali kult wielu Bogów, spośród których najważniejszym był Allah. Choć słowo to w bezpośrednim tłumaczeniu oznacza „Bóg jedyny", przez wiele setek lat odnosiło się do
Co bogaci Arabowie lubią najbardziej Rozmowa: Sebastian Gadomski, arabista. Aktualizacja: 16.05.2012 01:31 Publikacja: 16.05.2012 01:19. Rafał Mierzejewski Reklama
Inni twierdzą, że Arabowie to przede wszystkim muzułmanie - bo nawet jeśli nie wszyscy Arabowie są muzułmanami i mniej niż 20 proc. muzułmanów na świecie to Arabowie, to historie Arabów i islamu są ze sobą nierozerwalnie związane. Językiem Koranu jest arabski. Muzułmanie w Chinach, Indonezji i Europie, których noga nigdy nie
Energetyka. Czesi coraz mniej lubią Polaków. Sympatię zastąpił strach przed naszą zemstą. Spór o dalszy los kopalni Turów zaciążył na stosunkach między Czechami a Polakami. Informacje o tym, że polskie przygraniczne puby przestały obsługiwać Czechów wcale nie są wyssane z palca. Od początku sporu o dalszy los kopalni Turów
Dlaczego Polacy lubią klawe słowa? Ostatnia aktualizacja: 20.02.2015 10:46 Neologizmy i internetowy slang dominuje w języku internautów, lecz Polacy nadal lubią używać słów nieoczywistych
. 0lsgbmxxia.pages.dev/7940lsgbmxxia.pages.dev/1850lsgbmxxia.pages.dev/6840lsgbmxxia.pages.dev/7260lsgbmxxia.pages.dev/4820lsgbmxxia.pages.dev/5820lsgbmxxia.pages.dev/6300lsgbmxxia.pages.dev/3030lsgbmxxia.pages.dev/3690lsgbmxxia.pages.dev/8580lsgbmxxia.pages.dev/800lsgbmxxia.pages.dev/9660lsgbmxxia.pages.dev/6120lsgbmxxia.pages.dev/5080lsgbmxxia.pages.dev/844
dlaczego arabowie lubia polki