Tatry pod śniegiem. Nie wierzycie? Tak wygląda teraz szlak na Rysy [ZDJĘCIA] Zima w Tatrach na całego. Śnieg w górach leży od wysokości 1900 metrów. Szlak na Rysy w górnej partii pokryty jest śniegiem. - Warunki bardzo trudne. Szlak
W Morskim Oku ruch większy niż na Marszałkowskiej. Najlepsze memy o turystach w Tatrach. Fasiągi, tłok i kolejka na Rysy Morskie Oko nieustająco jest na szczycie wakacyjnej listy przebojów. To najbardziej oblegane miejsce i szlak w Tatrach, codziennie przychodzą tu tysiące... 31 lipca 2022, 13:08 Tatry. Chwile grozy paralotniarza nad Rysami. Nagle uderzył w niego silny podmuch wiatru - FILM Chwilę grozy przeżył paralotniarz, który przeleciał nad Rysami w Tatrach. W pewnym momencie na skutek silnego wiatru niemal stracił panowanie nad paralotnią. I... 31 lipca 2022, 8:57 Zakopane. Nowe oznakowania na trasach rowerowych. "Tyle, że to trasy, a nie ścieżki" W Zakopanem powstają nowe oznakowania tras dla rowerzystów. Mają one różne kolory, będzie mapa, będą tablice informacyjne. Tyle, że będą to trasy, a nie ścieżki... 27 lipca 2022, 12:35 Najbardziej przyjacielskie rasy kotów, idealne dla fanów przytulania Drzemie w Tobie duch kociarza i psiarza jednocześnie? Ale decyzja zapadła, chcesz zaadoptować indywidualistę chodzącego własnymi ścieżkami. Mimo tego chcesz... 19 lipca 2022, 8:59 Tatry. Mark Brzeziński, ambasador USA w Polsce, na Kasprowym Wierchu. "Jutro chcę zdobyć Rysy" - We wtorek chcę zdobyć Rysy – zapowiada Mark Brzeziński, ambasador USA, który w poniedziałek przyjechał do Zakopanego. Ambasador spędzi pod Tatrami dwa dni. 18 lipca 2022, 20:39 Ścieżki rowerowe wokół Pustyni Błędowskiej, wraz z małą architektura, są już gotowe. Mamy zdjęcia! Wokół Pustyni Błędowskiej powstają ścieżki pieszo-rowerowe. W gminie Klucze jest gotowe 20 km traktów, którymi już mogą przemieszczać się turyści, a jest ich... 17 lipca 2022, 22:51
Film nakręcony podczas podejścia na Rysy od słowackiej strony: Popradske Pleso - Żabie Stawy - Chata Pod Rysmi (Schronisko Pod Wagą) - Przełęcz Waga - Rysy. DOJAZD, WĘDRÓWKA DO MORSKIEGO OKA ORAZ OTOCZENIE Do Palenicy Białczańskiej dojedziemy busem za 12 zł, z Zakopanego (najlepiej z centrum - poznasz po tłumach ludzi). Jeśli jedziemy własnym autem, to musimy pamiętać, że od 2 sierpnia 2021 nie ma możliwości zaparkowania samochodu na parkingu w Palenicy Białczańskiej (początek szlaku do Morskiego Oka) bez biletu elektronicznego. Bilet w cenie 35 zł/dzień zakupisz na stronie: BILET ELEKTRONICZNY NA PARKING DO MORSKIEGO OKA. Taką zmianę wprowadzono po tym, jak z powodu koronawirusa polska turystyka przeżywa istne oblężenie. W okolicach Łysej Polany i przed początkiem szlaku prowadzącego do Morskiego Oka codziennie powstawały kilkukilometrowe korki. Bilet elektroniczny ma za zadanie ograniczyć liczbę zaparkowanych pojazdów do 800 samochodów. Reszta chętnych osób może dostać się w ten rejon, korzystając z busów kursujących z centrum Zakopanego. Kierowcy busów również przeżywają oblężenie, ponieważ kolejka chętnych czasami ma aż kilkaset metrów długości! Ludzie, którzy są związani z Tatrami bardziej niż niedzielna lub wakacyjna turystyka, zazwyczaj nie podróżują w te góry z powodu przeraźliwie dużych tłumów nieodpowiedzialnych turystów. W takich warunkach przyjemność przebywania w górach zostaje dosłownie 'zabita'. Stamtąd rozpoczynamy wędrówkę nad Morskie Oko. Jeśli mieszkamy bliżej ulicy Kościuszki, możemy wybrać dojazd busem, który nieoficjalnie zawiezie nas w to samo miejsce. Cena za przejazd jest taka sama. Z Palenicy Białczańskiej idziemy, żmudną asfaltową drogą do Morskiego Oka. Droga ma 9,2km długości i wprawny turysta powinien pokonać ją w 1h 30min. Turyści, którzy nie odwiedzają gór regularnie przechodzą zwykle tą drogę w 2h do 2h 30min. Po pierwszych 30min powinniśmy dojść do Wodogrzmotów Mickiewicza – pięknego wodospadu, niestety widokowo zepsutego mocno przez wysoki most. Po około 15-20min wędrówki dojdziemy do skrótów, czyli czterech podejść z kamiennych schodów omijających serpentyny. Przejście tego odcinka powinno zająć 15-30min, w zależności od kondycji. Skróty składają się z dwóch krótkich podejść, trzecie jest długie i czwarte bardzo krótkie, ale strome. Idziemy tutaj schodami ułożonymi z kamieni. Wychodzimy na ostatnią serpentynę, gdzie dalej kierujemy się asfaltową drogą pod górę. Ciągle nią idziemy aż do samego Morskiego Oka. Z drogi przed sobą, będziemy widzieli Mięguszowieckie Szczyty. Po drodze miniemy parking Włosienica, dający wspaniały widok na Tatry, który rozbudzi w nas dodatkową motywację wędrówki. Za chwilę miniemy jeszcze Market Turystyczny. Od parkingu Włosienica do marketu możemy pójść krótkim odcinkiem chodnika zbudowanego ze starych płyt. Odtąd zobaczymy pierwszą kosodrzewinę i zmieniające się otoczenie. Zostało nam jeszcze tylko jakieś 10-15min wędrówki. Dochodzimy do Schroniska nad Morskim Okiem, pokonując tym samym 9,2km asfaltowej drogi. W godzinach porannych i popołudniowych schronisko jest przeludnione i trudno dostać się do środka. Z tarasu schroniska możemy zobaczyć chyba najpiękniejszy i znany z kartek pocztówkowych widok na Mięguszowieckie Szczyty oraz na całe Morskie Oko. Przy budynku wybieramy czerwony szlak, gdzie musimy zejść po około 40 kamiennych schodach. Teraz jesteśmy na poziomie Morskiego Oka 1410 m Stoi tu drogowskaz i tablice informacyjne, mówiące o zakazie dokarmiania zwierząt. Najczęściej ludzie dokarmiają kaczki i ryby. Również jesteśmy zachęcani, żeby nie wrzucać niczego do stawu. W tym miejscu po raz pierwszy dowiemy się, że na Rysy powinniśmy dojść w około 4h 15min. Ze schroniska mamy dwie możliwości. Przed sobą mamy dwa czerwone szlaki okalające Morskie Oko. Ze względu na przyrodę zdecydowanie polecam okrążyć staw od lewej strony, ponieważ w godzinach porannych mamy duże prawdopodobieństwo zobaczenia odbić gór w wodzie. Widok jest niesamowity! Dodatkowo zobaczymy fenomenalne limby z odsłoniętymi korzeniami, które objęły już w całości wielkie głazy. Kilkadziesiąt metrów dalej od tablic informacyjnych idziemy drewnianym mostkiem na Rybim Potoku. Jest to wspaniałe miejsce do obserwowania odbić Mięguszowieckich Szczytów w wodach stawu. Pod mostem ustawiono niewielką zaporę, dzięki czemu jest dość głęboko i widać bardzo wyraźnie odbity obraz. Kilka kroków dalej, za pierwszym zakrętem w prawo, gdzie szlak obchodzi Morskie Oko długim łukiem, wchodzimy w niewielki las. Teraz podchodzimy na małe, lokalne wzniesienia, po czym szybko schodzimy ponownie do poziomu Morskiego Oka. Szlak prowadzi ścieżką, gdzie zobaczymy dwa rzędy poukładanych kamieni, tworzące coś na wzór krawężnika. Wśród kamieni, w prawym rzędzie z pewnością dostrzeżemy kamień przypominający mapę konturową Polski z odwrotnie wyrzeźbioną „Wisłą”. Za chwilę, po prawej stronie dojdziemy do prześwitu w lesie i małego wzniesienia – klepiska. Warto tutaj stanąć i popatrzeć na Morskie Oko z pewnej wysokości. Niesamowite odbicia gór w wodach Morskiego Oka Nietypowy kamień w kształcie granic Polski Wzgórze jest małym klepiskiem, gdzie glebę ubiły miliony turystów, pozujących do zdjęć. Na środku wzniesienia stoi samotny głaz, gdzie ludzie najczęściej odpoczywają i podziwiają widoki. Właśnie tutaj, po prawej stronie zauważymy piękną limbę, co swoimi korzeniami opasała ze wszystkich stron duży głaz. Limba wyróżnia się, ponieważ jej korzenie w większości wystają wysoko ponad powierzchnię ziemi. Na pniu zauważymy figurkę Matki Boskiej Szczęśliwego Powrotu, gdzie niektórzy turyści zostawiają swoje karteczki z modlitwami. Figurka jest zwykle przystrojona małymi, żółtymi kwiatami. Trochę dalej od tego miejsca zauważymy jeszcze po prawej stronie ciekawy, niski świerk, zachodzący częściowo na drogę. Z jego pnia wystaje pod kątem prostym nieco cieńsza od samego drzewa gałąź. Ta sama gałąź za chwilę pnie się pionowo do góry. Od małego wzniesienia z limbą, głazem i widokiem na Morskie Oko szlak prowadzi już chodnikiem z ułożonych kamieni. Za nietypowym świerkiem, ścieżka stopniowo prowadzi w dół, gdzie dojdziemy do karłowatego lasu. Od tego momentu mamy piękne widoki na całe Morskie Oko i właśnie tutaj możemy zobaczyć pierwsze odbicia Miedzianego i Opalonego Wierchu. Nieco dalej, kamienny chodnik przecina pierwszy, mały i lodowaty potok. W chodniku ułożono dodatkowy kanalik, żeby wody mogły swobodnie wpływać od stawu. Za moment przekraczamy kolejny potok o takiej samej szerokości. W ich rejonie ścieżka zakręca dość szerokim łukiem, dzięki czemu mamy inny widok na odbicia gór. Tutaj po raz ostatni możemy popatrzeć na odbicia Mięguszowieckich Szczytów. Odwracając się za siebie, patrzymy w kierunku północno-zachodnim, w stronę schroniska nad Morskim Okiem, skąd zobaczymy piękne odbicia Miedzianego i Opalonego Wierchu. Budynek schroniska również pięknie odbija się w stawie. Obraz gór i schroniska w wodzie mogą zakłócić jedynie płytkie, mętne wody lub też gałęzie wrzucone do stawu blisko brzegu. Chcąc ominąć tą niedogodność, warto pójść za szeroki łuk ścieżki, za którym znajdziemy z pewnością drugie takie samo miejsce z czystą i niezmąconą wodą. Za pierwszym łukiem wody są głębsze i nie znajdziemy już żadnych „brudów”. Przy brzegu zauważymy za to kilka małych kamieni, które nie zakłócają w żaden sposób widowiska. Trochę dalej przechodzimy nad większym potokiem. W chodniku ułożono szerszy kanał dla niego. Jeszcze tylko chwila i dochodzimy do skrzyżowania szlaków. Obie czerwono znakowane ścieżki łączą się pod wielkim wzniesieniem, na szczycie którego zobaczymy chyba najpiękniejszy staw całych Tatr – Czarny Staw pod Rysami. Przed skrzyżowaniem przekraczamy jeszcze ostatni, największy potok. Warto zwrócić na niego uwagę, ponieważ spływają nim wody z Czarnego Stawu, które trafiają do Morskiego Oka. Po drodze tworzą Czarnostawiańską Siklawę – wąski, ale piękny wodospad, niestety słabo widoczny ze szlaku. Ostatni potok jest dość szeroki. W jego wodach ułożono w równych odstępach okrągłe kamienie, żebyśmy mogli skakać z jednego na drugi, by przejść suchą stopą. Pierwsze odbicia Miedzianego i Opalonego Wierchu w wodach Morskiego Oka PODEJŚCIE NA CZARNY STAW POD RYSAMI W miejscu, gdzie łączą się oba szlaki, mamy wspaniały widok na całe Morskie Oko. Z pewnością skorzystamy z okazji i staniemy tu na chwilę, żeby popatrzeć na staw. Na styku szlaków ułożono równy chodnik z białych kamieni, a z każdej strony ostatnie fragmenty ścieżek ozdobiono barierkami ze świerkowych bali. Warto zatrzymać się na moment, ponieważ w Morskim Oku odbija się dodatkowo inny, ciekawy wodospad u stóp Miedzianego, który bezpośrednio wpływa do stawu. Od tego momentu zakręcamy w lewo do góry – po kamiennych schodach. Rozpoczynamy podejście na Czarny Staw pod Rysami. W początkowym fragmencie idziemy płaskim, kamiennym chodnikiem. Za chwilę płaski chodnik nieznacznie poprowadzi nas bardzo długimi schodami. Trzeba przyznać, że dobrano tutaj bardzo starannie kamienie i mamy wrażenie, że każdy pasuje do siebie co do centymetra. Niestety takich stopni mamy tylko paręnaście, ponieważ nasza trasa szybko wznosi się coraz bardziej stromo do góry. Długie schody stają się coraz krótsze i za krótką chwilę pójdziemy już po stopniach o szerokości jednego kamienia. Całe podejście powinno zająć nam około 45min, ale ludzie, którzy przyjeżdżają w góry okazjonalnie, będą mieli od tego miejsca większy problem z kondycją i złapaniem tchu. Ścieżka staje się wymagająca, ponieważ w krótkim czasie pokonujemy różnicę wysokości 180m w pionie. Idąc 15min równym tempem, dojdziemy do miejsca, gdzie możemy zza krzaków spojrzeć na Czarnostawiańską Siklawę znajdującą po lewej stronie szlaku. Kiedy odpoczywamy z powodu dużej stromości zbocza górskiego, warto rozejrzeć się po okolicy i zobaczyć przebieg całego potoku łączącego Czarny Staw pod Rysami z Morskim Okiem. Trochę wyżej szlak zakręca dość mocno w lewo, skąd mamy dobry widok na pozostałą część podejścia oraz na naturalną „zaporę”, powyżej której znajduje się Czarny Staw. To miejsce poznamy po charakterystycznej limbie, która niewzruszenie trzyma się na okrągłej skale, opasając ją ze wszystkich stron bardzo gęstymi korzeniami, jak ośmiornica. W porównaniu z drzewem tego samego gatunku widzianym na dole, przy Morskim Oku na wzgórzu, ta jest samotna i wręcz wystawiona na złe warunki atmosferyczne. Mimo tego wygląda na zdrową, silną i nie do przewrócenia. Zanim dojdziemy do Czarnego Stawu, na 5min wędrówki do poziomu jego wód, zauważymy jeszcze jeden mały wodospad położony powyżej Czarnostawiańskiej Siklawy. Wodospad ten możemy również zobaczyć po lewej stronie szlaku, gdy nieco zejdziemy ze szlaku w lewo na kilka metrów przed Czarnym Stawem. Od tego miejsca pozostało nam zaledwie kilka kroków i dochodzimy do Czarnego Stawu pod Rysami. Jeśli wyruszyliśmy wcześnie rano, to pomimo upływu czasu, promienie słońca jeszcze tu nie docierają. Staw zawdzięcza swoją nazwę od wód, które z daleka wyglądają na bardzo ciemne. O tej porze dnia dostrzeżemy w nim jedynie piękne odbicia żlebów i płatów śnieżnych. Kiedy popatrzymy w prawo, zauważymy dodatkowo drewniany krzyż. Upamiętnia on osoby, które zginęły w lawinie z dnia 28 stycznia 2003. Zginęło wówczas 8 osób, a sama wycieczka z licealistami nie powinna się w ogóle odbyć, chociażby ze względu na odwilż, która jest pewnikiem nadchodzącej lawiny. Piękno Czarnego Stawu pod Rysami REJON CZARNEGO STAWU POD RYSAMI ORAZ SZLAK NA RYSY Nad Czarnym Stawem nasz szlak nagle urywa się. Na końcu ścieżki wchodzimy na ogromną, płaską skałę, która jest częścią ścieżki. Po prawej stronie zauważymy z łatwością dwa inne, większe głazy, pomiędzy którymi przebiega ścieżka wśród gęstej kosodrzewiny. Jest to zielony szlak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem 2307 m – mój najpiękniejszy szlak w Tatrach Wysokich po polskiej stronie. Po lewej zaś, zauważymy parę większych skał, na których rozsiądą się dziesiątki turystów. Z wielkiego głazu mamy najpiękniejszy widok na Morskie Oko. Teraz widzimy, jak wysoko zaszliśmy i możemy sobie uświadomić, jak pięknie musi być, gdy wejdziemy na Rysy! Od tablic informacyjnych – takich samych, jak nad Morskim Okiem – szlak rozpoczyna okrążanie Czarnego Stawu. Od tego momentu rozpoczynamy właściwy szlak na Rysy, którym podążą tłumy w późniejszej części dnia. Z tego powodu warto wyruszać jak najwcześniej, a jeśli to możliwe, to nawet przed wschodem słońca. Ja zwykle zaczynam o w nocy, dzięki czemu na szczycie mam około cztery godziny całkowitego spokoju. Ta trasa jest szczególnie oblegana w sezonie. Teraz skręcamy w lewo i schodzimy kamiennymi schodami do wielkiej, gładkiej skały, za którą rozpoczyna się kolejny kamienny chodnik. Wzdłuż ścieżki ponownie zobaczymy drewniane barierki zrobione z okorowanych, młodych świerków. Nasz szlak prowadzi bardzo długim łukiem w prawą stronę. Po przeciwnej stronie, na stokach górskich, z pewnością zauważymy gęste paprocie. Wśród nich leżą pojedyncze głazy. Nieco dalej, za łukiem, po prawej stronie, dojdziemy do dużego głazu narzutowego, gdzie namalowano czerwony znak. Poznamy go po tym, że skała jest pęknięta na jednej trzeciej wysokości, pod ukosem w dół. Pomiędzy głazami i kamieniami rosną gęste jagody, które idealnie wypełniają szczeliny pomiędzy nimi. Szlak za skałami skręca łagodnie w prawo, prowadząc wśród zdrowej kosodrzewiny i małego gołoborza. Idąc łukiem, widzimy jak obchodzimy staw. Za małym rumowiskiem kamieni warto zwrócić uwagę na inny głaz, ponieważ jest największy przy ścieżce i po jej lewej stronie zauważymy pęknięcie w jego połowie. Mamy wrażenie, że cała skała składa się z dwóch fragmentów, jak gdyby położono jeden na drugim. Na jej pionowej części, pod zagięciem, widnieje nowszy czerwony znak. Stary znajduje się nieco powyżej. Ale nie to powinno zwrócić naszą uwagę. W okolicach głazu i rumowiska kamiennego znajdziemy kolibę po lewej stronie szlaku. Można tam zajrzeć. Czarny Staw pod Rysami okrążamy od lewej strony. Trasa jest bardzo piękna i widokowa Koliba jest to mała jama, zwykle znajdująca się pod jakimś większym głazem lub skałą. Turyści najczęściej „poprawiają” takie miejsca, usypując z mniejszych kamieni mur. W środku jamy ubita ziemia jest zarośnięta częściowo trawą. Trochę dalej szlak przecina omawiane rumowisko skalne i przechodzimy kamiennym chodnikiem na słabo wznoszący się teren. Za sobą widzimy cały przebieg trasy. Kiedy spojrzymy na stoki opadające ku Morskiemu Oku, zauważymy, że porastają je jasnozielone trawy. W tle widać skaliste i prawie pionowe ściany Mięguszowieckich Szczytów. Pod wodą, w Czarnym Stawie, z łatwością dostrzeżemy wielką, podłużną i wąską, brązową skałę. Za nią przechodzimy kolejne rumowisko kamieni, gdzie jego część wpada do wody. Przedostajemy się w rejon, gdzie widoki nad Czarnym Stawem są najpiękniejsze. W czasie słonecznej pogody wody przybierają szmaragdowego koloru, jak w Chorwacji nad morzem. Nieco dalej ścieżka przybliża nas ponownie do brzegu stawu tak, że do wody mamy tylko odległość równą dwom większym głazom. Podobnie, jak poprzednio, tutejsze głazy częściowo są zanurzone w stawie. Nie ma chyba osoby, która nie wyciągnie w tym miejscu aparatu, ponieważ okolica jest przepiękna! Dwa z nich, leżą w wodzie bardzo blisko siebie i wystają ponad jej powierzchnię. Widok przypomina nieco klimat greckich lub chorwackich wakacji. Na dwóch sąsiednich głazach leżących tuż przy brzegu, nie zanurzonych w wodzie, rosną małe kępy mchu, porastające je tylko na czubku. W miejscu, gdzie szlak wytyczono w ich pobliżu, inne głazy utworzyły naturalną „bramę”. Za następnym usypiskiem kamieni, zauważymy w Czarnym Stawie wielki głaz, który wyglądem przypomina górę lodową. Nad powierzchnię wody wystaje tylko skromny "szczyt" tej góry, a na dnie leży zdecydowana jej większa część. Chwilę później szlak prowadzi już w kamienistym terenie. Po lewej stronie widzimy ogromne skały, które mogą sprawiać wrażenie, jakby zaraz miały się oderwać i spaść na szlak. Ścieżka nadal prowadzi ułożomnym chodnikiem, omijając wszystkie nierówności terenu. Idziemy tak jeszcze przez około 30 metrów, po czym przechodzimy wąski pas kosodrzewiny, za którym wkraczamy na otwarte trawiaste powierzchnie. Po drodze będziemy mijali naprzemiennie polany pełne kwitnących kwiatów i rumowiska kamieni. Piękne, podwodne głazy widziane ze szlaku (Czarny Staw pod Rysami) Zanim rozpoczniemy podchodzenie na Rysy za Czarnym Stawem, warto zwrócić uwagę na końcowy fragment szlaku otaczającego Czarny Staw. Przechodzimy tam pięknymi polanami, gdzie kwitnie mnóstwo fioletowych, kulistych oraz dzwoneczkowatych kwiatów. Jest tu nadzwyczaj spokojnie. Przed nami widać ostatni fragment trasy prowadzącej przy stawie. Dalej, przed sobą, mamy już tylko widok na strome podejście i pierwszy trawers, którym za niedługo będziemy wchodzić na Rysy. Podobnie, jak podczas stromizny na Czarny Staw, zabraknie tchu i będzie trzeba nieraz bić się z myślami „po co ja tu przyszedłem”... Wylejemy siódme poty podczas tego stromego podejścia, bo lżej nie będzie już ani na chwilę… Zanim jednak dojdziemy do końca stawu, przechodzimy obok kamiennego muru, który widzimy po swojej lewej stronie. Zabezpiecza on szlak przed osuwaniem się kamieni z wyżej położonego rumowiska skalnego. Nieco dalej przejdziemy obok kolejnego czerwonego znaku. Dalej ścieżka prowadzi nas przez wąski pas bujnej trawy, po czym dochodzimy do następnego muru. Po jego drugiej stronie z łatwością zauważymy dużą wyrwę w ziemi, kończącą się tuż przy stawie. Rozpoczynamy kondycyjne podejście na Rysy. Licznie występujące kwiaty na trasie za Czarnym Stawem pod Rysami PODEJŚCIE NA BULĘ POD RYSAMI Idąc do końca Czarnego Stawu mogliśmy wypocząć wędrując. Szlak nie przedstawiał żadnych trudności, ani nie pokonywaliśmy żadnych wzniesień. Teraz znajdujemy się na wysokości 1583 m Mamy tutaj ostatnią sposobność, by podejść do brzegu Czarnego Stawu pod Rysami, ponieważ od szlaku odbija dość szeroka ścieżka na płaski teren przypominający malutką żwirową plażę. Nieco dalej po lewej, omijamy ogromną skałę o kształcie sześcianu. Dosłownie wyrasta spod ziemi. Co ciekawe, przy tej malutkiej „plaży” możemy zobaczyć dwa małe drzewka liściaste. Są to niskie jarzębiny. Ciekawy jest fakt, że w tym rejonie nawet świerki nie dotarły na tak dużą wysokość. Rozpoczynamy podchodzenie. Szlak zakręca nieco w lewo, gdzie dochodzimy do kolejnego kamiennego muru. Trzeba przyznać, że ten mur jest bardzo równo zbudowany, a wzdłuż niego ułożono idealnie płaski chodnik. W tym miejscu, po raz ostatni możemy podziwiać odbicia Mięguszowieckich Szczytów w Czarnym Stawie. Najlepiej widać stąd ich grań oświetlaną przez słońce. Kiedy dochodzimy do linii brzegowej stawu, szlak zaczyna wznosić się stromo do góry. Najlepiej stąd widać odbicia Miedzianego i Opalonego Wierchu. Kamiennymi stopniami rozpoczynamy podejście wśród kwiecistych polan. Już za chwilę, kolejne stromo opadające usypisko skalne przecina szlak tak, że koniecznie ustawiono trzy wielkie głazy po prawej stronie, żeby go zabezpieczyć. Wolne przestrzenie wypełniono małymi kamieniami. Ścieżka w tym miejscu jest bardzo równa i stopniowo biegnie do góry. Za głazami trasa przebiega dalej, wśród kęp bujnych traw. W tym miejscu trawersujemy dwa mniejsze żebra skalne, przechodzimy przez kamienny żleb na drugą stronę i mamy przed sobą wspaniały widok na nigdy nietopniejący, wielki płat śnieżny. Pierwszy płat śnieżny, tuż za Czarnym Stawem pod Rysami Strome podejścia będą aż do Buli pod Rysami Wystarczy popatrzeć nieco do góry wzdłuż tego żlebu, by zobaczyć dość dużą jamę w tym płacie. Z jej środka początek bierze niewielkie strumyk, którego wody wpadają do Czarnego Stawu. Co ciekawe, śnieg tworzy tak zwartą skorupę, że raczej przypomina fragment pozostałego lodowca. W miejscu żlebu ścieżka prowadzi nas kamiennym mostkiem. Wraz z wysokością zauważamy, że trawy bledną i stają się jaśniejsze. Podchodząc nieco wyżej, dojdziemy do poziomu płatu śnieżnego. Przed nim widać wielką, ukośnie leżącą skałę, na której namalowano czerwony znak. Za wielkim głazem szlak zakręca w prawo, dzięki czemu mamy pełny widok na biały płat i jamę. Patrząc w dół, na Czarny Staw, zauważymy dwie małe jarzębiny na jego tle, na które patrzeliśmy trochę niżej. Ciekawostką jest to, że kiedy spojrzymy na przeciwny brzeg Czarnego Stawu, mamy wrażenie, że jego wody spływają wielkim wodospadem w równie wielką przepaść. Mamy wrażenie, jakby za pasem skał nagle opadało zbocze pionowo w dół, tworząc ogromne urwisko. Jest to miejsce, gdzie podchodziliśmy na Czarny Staw od strony Morskiego Oka. Niesamowity widok na Czarny Staw pod Rysami z okolic pierwszego płatu śnieżnego Złudne wrażenie, jakby wody Czarnego Stawu spadały z krawędzi wielkiego urwiska Kiedy zakręcimy w prawo przy płaskiej skale ze znakiem, ścieżka poprowadzi nas jeszcze sześcioma trawersami (zygzakami) do góry. Poczujemy nasz ciężki oddech. Dookoła na razie nic się nie zmienia. Wystarczy spojrzeć wprost przed siebie, by zauważyć wielki, wysoki i szeroki „wąwóz” skalny, w którym będzie przebiegać nasza. Nie jest to dosłowny wąwóz, ale w otoczeniu majestatycznych gór tak się właśnie czujemy. Jego zwieńczeniem jest słynna Bula pod Rysami 2054 m która będzie od teraz naszym najbliższym upragnionym miejscem, do którego będziemy chcieli dojść. Po pokonaniu 6-ciu trawersów i paru zakoli, szlak przez krótką chwilę poprowadzi nas prostą drogą. Po lewej stronie z łatwością dostrzeżemy początek żlebu przy ścianie skalnej, którego przechodziliśmy kamiennym mostkiem poniżej. Nieco powyżej ścieżka zakręca w prawo i za chwilę w lewo, ponieważ trasa omija dwa płasko leżące głazy. Na pierwszym z nich znajdziemy czerwony znak. Obchodząc je, po lewej stronie widać poszarpane skały, schodzące ukośnie w dół ściany skalnej, gdzie swój początek brał żleb z płatem śnieżnym. Na jednej ze skał na tej ścianie powinniśmy zauważyć namalowany czerwony pas. Nieco wyżej szlak prowadzi trzema następnymi trawersami z kamiennych stopni. Na dwóch powyższych zakrętach stoją dwie skały. Jedna stoi na pierwszym, a druga na kolejnym. Na obu widać czerwone znaki. Ciekawy jest ostatni z tych zakrętów, ponieważ leży tam płaska i cienka skała. Jest wbita płaską stroną do ziemi tak, jakby broniła wejścia na dalszą część trasy. Można ją obejść, stawiając jedynie większy krok. Jeszcze raz możemy stąd dostrzec wejście do jamy w płacie śnieżnym. Po przejściu serii trawersów ścieżka przebiega prosto wśród polan. Równolegle z naszym szlakiem, po prawej stronie widać wąską, wydeptaną ścieżkę. Za wydeptaną ścieżką brakuje kilku schodków i musimy przejść w powstałej dziurze. Od tego momentu dzieje się trochę więcej na trasie. Za wyrwą szlak skręca ostro w prawo. Na zakręcie, za ścieżką, leży podłużny i płaski głaz. Za zygzakiem szlak znowu zakręca w prawo pod pionowymi ścianami skalnymi, za którymi oprócz traw, widać poszarpane skały wystające spod ziemi. Ścieżka co chwilę zmienia swój bieg i teraz skręca z powrotem łukiem w lewo, przy płaskim głazie ze znakiem, a za moment biegnie ukośnym zboczem stromo do góry. Przy następnej skale z oznaczeniem, trasa nieznacznie zakręca w prawo, ale tylko na moment. Od tej chwili przejdziemy przez większy teren wśród wystających porowatych skał, gdzie będziemy przedzierać się szlakiem pomiędzy dużymi gromadami paproci. Teraz ścieżka przebiega przez płaską płytę skalną. Na szczęście jest prawie poziomo ułożona, dlatego przejście nią nie sprawi żadnych kłopotów. Poniżej wytyczonej trasy ta sama płyta tworzy naturalne schody kończące się niewielkim spadem. Szlak w dalszej części zakręca licznymi serpentynami do góry, najpierw w lewo, a za chwilę w prawo, by za chwilę przeprowadzić nas przez rumowisko skalne z kamieniami o barwie lekko zielonej. Zbudowano tutaj kamienny mostek, przy którym co roku widuję samotnie rosnącego, fioletowego kwiatka. Wzdłuż mostku zbudowano kamienny mur, który ma za zadanie zabezpieczać trasę przed powstawaniem osuwisk. Owe mury bardzo dobrze spełniają swoją rolę. Trochę dalej przechodzimy krótkim odcinkiem skalistym. Teren jest bardzo nierówny i poszarpany. Trzeba tędy przejść, ale nie napotkamy tutaj żadnych problemów. Na kolejnej płycie skalnej idziemy już przy pomocy kamiennych stopni. Największą bolączką tego odcinka są wyższe schody niż w innych częściach trasy. Przez to, że musimy stawiać niestandardowe, wysokie kroki, męczymy się dużo szybciej. Za serią tych stopni przechodzimy pęknięciem w kolejnej płycie skalnej. Skalisty charakter szlaku szybko zmienia się i ponownie idziemy wśród gęstych traw. Trudno nie zauważyć przed sobą bardzo wielkiego, płaskiego głazu, dosłownie wbitego pod ukosem w ziemię. Jeden z kamiennych murów zabezpieczających szlak Za naszymi plecami możemy podziwiać z bocznej perspektywy Mięguszowieckie Szczyty, które to staną się naszym wyznacznikiem wysokości Warto przyglądać się ścianom tych gór, ponieważ z łatwością dostrzeżemy niezwykłe, niebieskie skały oraz jamę, powyżej której swój początek bierze okresowy wodospad, gdzie podczas słonecznego dnia możemy ujrzeć tęczę. Miałem to szczęście w 2008 roku i przyznam, że widok jest niezwykły! Ostatnie lata są tak słabe, że cudem jest zobaczenie chociażby samego wodospadu… Trochę wyżej znajdziemy ciekawy głaz w kształcie prostopadłościanu. Od strony szlaku wygląda tak, jakby odłupano z niego mały kawałek w kształcie sześcianu. Sam głaz jest wielką bryłą i szlak małym łukiem omija ją. Otoczenie wokół nas nie zmienia się zbyt wiele. Nadal idziemy przy pomocy kamiennych stopni przez gęste paprocie i wysokie kępy traw. Wchodzimy na niewielką polanę z fioletowymi, kulistymi kwiatami. Podchodząc tędy zauważymy, że brakuje jednego stopnia, co z daleka wygląda jak wyrwa na szlaku. Podchodzimy pod porowatą ściankę skalną. Ścieżka niewielkim łukiem prowadzi nas wzdłuż niej. Mamy tutaj wrażenie, że nasze przejście staje się coraz węższe. Chodnik z kamieni wytyczono pod ścianką tak, że na wąskiej przestrzeni pomiędzy szlakiem a skałami, rośnie tylko bujna trawa. W kilka minut wędrówki ominiemy małe ścianki, gdzie trasa zakręca pod kątem 90-ciu stopni i idziemy ponownie stromo do góry. Przejście jest jeszcze bardziej węższe, a roślinność staje się coraz uboższa. Pomału wkraczamy w surowy krajobraz pełen głazów, ścianek skalnych i monumentalnych szczytów. Szlak prowadzi teraz niewielkim gołoborzem. Ciągle idziemy bardzo stromo do góry. Na początku kamiennego usypiska mijamy naturalną bramę, którą tworzą trzy głazy. Jeden po lewej, dwa po prawej. Przy bramie szlak zakręca w lewo i za chwilę w prawo, gdzie podchodzimy na inne, większe głazy. Trochę wyżej ścieżka dosłownie wciska się pomiędzy skały. Stopnie ułożono bardzo wąsko pomiędzy płytami i okrągłymi, wielkimi głazami, zarośniętymi gęstym mchem. Teraz idziemy wzdłuż prawie pionowej, gładkiej, ściany porośniętej mchem. Świetnie stąd widać opadające rumowisko skalne, które przed chwilą przekraczaliśmy. Nieco dalej, szlak poprowadzi nas przy okrągłej, ale płaskiej u góry skale. Leży ona na zakręcie ścieżki, tworząc naturalną podporę dla wytyczonej trasy. Po prawej widzimy kolejną, niską ścianę skalną. Pomiędzy głazem a ścianką przeciska się ścieżka, prowadząc bardzo stromo kamiennymi stopniami do góry. Idziemy tam około 15min. Dochodzimy do kolejnej polany – tym razem z żółtymi kwiatami. Za polaną przechodzimy kolejne rumowisko, które kończy się wielkim, wysuniętym przed szlak głazem narzutowym. Wielu wchodzi na niego, siada i robi sobie zdjęcia. Mamy też stąd niepowtarzalny widok na Czarny Staw i fragment Morskiego Oka. Od tego momentu ścieżka poprowadzi nas już tylko prostą drogą i kamiennymi schodami. Za skałą wysuniętą na szlak, ścieżka trawersuje stromy stok. Po naszej lewej stoi bardzo ogromniasty, płaski głaz obok, którego teraz przejdziemy. Dopiero wychodząc ponad jego poziom, możemy zauważyć jaki on jest wielki w stosunku do ludzi. Wyżej dojdziemy do płyt skalnych, po których spływa woda. Dochodzimy do wyższych partii kamiennego rumowiska i omijamy ukośną skałę, w której dostrzeżemy małą jamę. Za zakrętem w prawo idziemy już po usypisku kamiennym, gdzie patrzymy na kolejny, czarny głaz po prawej. Jest to kolejna skała wysunięta przed cały szlak. Możemy wejść na nią i podziwiać podobne widoki, co z głazu poniżej. Za nią ponownie podchodzimy pod ściany skalne i idziemy wzdłuż. Stopnie z kamieni są niewygodne, ponieważ ułożono je w sposób nieregularny i opady deszczu zdążyły zrobić już swoje, podmywając ziemię. Dodatkowo są wyższe i przez to męczymy się dużo szybciej, bo musimy podnosić wysoko nogi. Za pobliskim zakrętem przejdziemy obok bardzo dużych rozmiarów gładkiej skały, która dosłownie wyrasta spod ziemi. Jest bardzo ogromna i szlak okrąża ją długim łukiem. Warto wejść na jej szczyt, ponieważ po raz pierwszy mamy nieprzysłonięty niczym niezwykły widok na oba stawy (Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko). Mamy też stąd piękny widok na nasz zygzakowaty szlak, którym ciągle mozolnie podchodzimy. Jesteśmy na wysokości około 1820 m Wyznacznikiem wysokości jest trzeci głaz wysunięty przed naszą ścieżkę. Szlak jeszcze kilka razy zakręca małymi łukami, po czym dochodzimy do kolejnego fragmentu, gdzie brakuje kilku stopni. Teraz możemy spojrzeć na ogromne rozmiary głazu, z którego podziwialiśmy oba stawy. Od tego miejsca szlak prowadzi sypką ścieżką. Kamienne schody będą coraz częściej przerywane „wybrakowanymi” fragmentami, gdzie będzie się gorzej podchodzić. Trudność polega na tym, że na ścieżce leżą drobne kamyczki, podobne do żwiru. Nie trudno tu o pośliźnięcie. Podchodząc wyżej, wśród okrągłych, bardzo nierównych i poszarpanych skał, dojdziemy do malutkiego strumyka. Pomiędzy nimi tworzy on bardzo mały wodospadzik. Niestety nad nim widzimy tylko kolejne trawersy, które są przed nami. Powyżej nas, szlak jeszcze długo ciągnie się wśród traw i rumowisk. Można powiedzieć, że najbliższe otoczenie nie wiele się zmienia, za to szybko osiągamy wysokość. Podchodząc kamiennymi stopniami, dojdziemy do piramidy z głazów, na której widnieje czerwony znak zakręcający w prawo. Po lewej stronie, w małej skalnej dolince, jeszcze raz płynie potok, na którym trochę niżej oglądaliśmy wodospadzik. Teraz wody spływają wśród poszarpanych, bardzo ostrych skał, malując na ich powierzchni ciemne, brązowe linie. Powyżej niego dochodzimy do zakrętu, gdzie wśród gęstych traw rosną żółte kwiaty z wielkimi płatkami przypominającymi miniaturę słonecznika. Z tego miejsca możemy przyglądać się pomarańczowym skałom, po których spływa mały strumyczek. Dalej wchodzimy na rumowisko, gdzie zbudowano kolejny kamienny mostek. Wzdłuż niego, po prawej, miniemy kamienny murek, wyłapujący toczące się kamienie z wyższych partii gór. Piękny widok na oba stawy jednocześnie - Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko Nieustannie idziemy pod wysokimi ścianami skalnymi. Podchodząc coraz wyżej usłyszymy głuche echo, które niesie się po okolicy. Trochę wyżej przejdziemy obok następnego kamiennego muru, a za nim będzie brakować kilku stopni. Kiedy spojrzymy w lewo, zauważymy dość dużą ścianę skalną z licznymi kępami traw. Za nami, po lewej ściana kończy się urwiskiem. Jest to Bula pod Rysami 2054 m do której chcemy dojść, żeby odpocząć od ciągłego stromego podchodzenia. Idziemy coraz wyżej. Przekraczamy wysokość 1950 m gdzie będziemy przechodzić wzdłuż następnego kamiennego muru. Jest o wiele niższy niż inne, ponieważ rumowisko skalne znajduje się na nieznacznie pochylonym stoku. Za murkiem przejdziemy przez niewielkie wzniesienie zarośnięte trawą. Warto tutaj spojrzeć za siebie, by zobaczyć piękne polany usłane żółtymi kwiatami oraz dostrzeżemy liczne trawersy, które już pokonaliśmy. Przed sobą widzimy długi kamienny mur. Niestety nasz szlak ogólnie będzie zakręcał stopniowo pod Bulę pod Rysami, dlatego wspaniały widok na Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko zniknie nam za skałami. Piękne stawy zobaczymy dopiero znacznie powyżej – w rejonach ponad Bulą. Za murem brakuje kilku schodów. Od tego momentu będziemy szli szutrową ścieżką, ale na szczęście niedługo. W tym rejonie, co chwilę mijamy kamienne murki. Teraz dochodzimy do kolejnego. Nad nim widać wydeptaną ścieżkę. Prawdziwy szlak prowadził poniżej niego, a teraz warto iść ponad jego poziomem, bo jest wygodniej. Widzimy stąd już ostatnie podejście na Bulę pod Rysami. Za chwilę dochodzimy do następnego krótszego muru, po którym raczej tylko przejdziemy. Przekraczamy tu niewielki rumor skalny. Na murek wchodzimy przy pomocy kilku wysokich schodów. Szybko zauważymy, że jeden z nich burzy cały porządek trasy. Ostatni fragment szlaku przeprowadza nas na drugą stronę szerokiej rynny, którą podchodzimy od początku. Ścieżka zakręca bardzo długim łukiem w lewo, w stronę Buli pod Rysami. W połowie tego przejścia będziemy przechodzić obok dość długiego, równo ułożonego muru z kamieni. Po przejściu na drugą stronę rynny w końcu możemy spojrzeć na wielkie ściany Żabiego Konia 2291 m Kiedy popatrzymy na prawo, powinniśmy z łatwością dostrzec duże płaty śniegu zalegające w zagłębieniach terenu. Idąc tak, dostrzegamy, jak powoli wchodzimy na wysokość równą poziomowi Buli pod Rysami. Wytyczony chodnik tworzą szerokie i płaskie kamienie, dzięki czemu możemy odpoczywać wędrując. Ten odcinek jest bardzo przyjemny. Dalej ścieżka prowadzi już tylko na wprost, ale musimy obejść tu dwa głazy leżące na środku. Za nimi podchodzimy ostatnimi stopniami na Bulę pod Rysami. Ostatnie strome podejście przed Bulą składa się z 26-ciu kamiennych schodków. W miarę podchodzenia na Bulę pod Rysami, widok na dwa stawy będzie stopniowo przysłaniała nam bula od prawej strony BULA POD RYSAMI Jak co roku, powinniśmy po prawej stronie na Buli zobaczyć topniejący płat śniegu. Widoki z Buli pod Rysami 2054 m są bardzo ciekawe, ponieważ możemy spojrzeć na góry z dobrej perspektywy, ponieważ jesteśmy po przeciwnej stronie wielkiej rynny. Na Buli jest wyjątkowo płasko i skacząc z kamienia na kamień, możemy odejść daleko od szlaku, co turyści bardzo często robią w poszukiwaniu dobrego miejsca na odpoczynek. Teren jest tak rozległy i płaski, że w czasie akcji ratunkowych TOPR-owcy wykorzystują to miejsce do lądowania śmigłowcem. Dla jednych widok z Buli jest piękny, a dla innych przerażający, ponieważ widzimy, że nasz szlak nagle zmienia charakter. Od teraz nie będziemy szli wygodną ścieżką, ale raczej wejdziemy w skalny teren z dużą ilością łańcuchów i trudności technicznych (dla osób, które okazjonalnie chodzą po górach szlak może sprawić wiele problemów. Osoby, które nie chodzą po górach, a rzuciły się na Rysy w przypływie emocji, często kończą ze strachem i płaczem). Warto się jednak zastanowić nad wyborem tej trasy, jeśli jesteśmy początkującymi górołazami i nigdy nie byliśmy na żadnym innym tatrzańskim szczycie. Miałem taką przygodę, gdy pewna kobieta postanowiła wejść od strony słowackiej na Rysy, a wrócić od strony polskiej. Kiedy zobaczyła wszystkie trudności na szlaku na Rysy po stronie polskiej, cały dwugodzinny odcinek od szczytu do Buli pokonywała z płaczem. Z Buli widzimy praktycznie większą część podejścia na Rysy. Można też pójść w drugą stronę i dojść do zachodniego brzegu Buli, skąd ponownie będziemy mogli zobaczyć oba stawy z żadnej strony nie przysłonięte ścianami skalnymi. Czas już iść… Już na początku szlak prowadzi nas krętą ścieżką przez Bulę, omijając duże głazy i dziury pomiędzy nimi. Szybko wychodzimy poza obrys tego, co nazywamy Bulą pod Rysami. Szlak wiedzie w prawo, na skaliste podejścia. Od tego momentu nie zobaczymy już pięknych polan, a jedynie pojedyncze kępy traw. Podchodząc do góry, z poziomu wielkiej skały na szlaku zobaczymy Morskie Oko w całości i częściowo przysłonięty Czarny Staw. Dalej ścieżka zakręca kilkoma łagodnymi trawersami pod ścianą skalną po prawej, która złożona jest praktycznie z jednej litej skały. Widać w niej mnóstwo pęknięć, które posłużą nam za naturalne stopnie. Powyżej niej, szlak skręca w prawo delikatnym łukiem. Wchodzimy do malutkiego wąwozu utworzonego ze skał znajdujących się po obu stronach. Trasa zakręca nieco w prawo. Pokonujemy tutaj najpierw niewielką gładką płytę, po której częściowo przechodzimy. Dalej idziemy ułożonymi stopniami. Za krótkim odcinkiem, przypominającym mały wąwóz, pójdziemy wzdłuż kamiennego muru zbudowanego z dużych kamieni. Jest on najwyższy ze wszystkich, jakie mijaliśmy po drodze. Za nim, poza naszą trasą po prawej, zauważymy dużą, brązową płytę, po której spływają wody lokalnego strumyka. Za nią podchodzimy jeszcze przez jakieś 5min. Zauważamy, że nagle otoczenie zmienia się nie do poznania. Trochę wyżej widzimy kamienne rumowisko, gdzie ścieżkę wytyczono poprzez kolejne brązowo-fioletowe płyty skalne. Idziemy wzdłuż rumowiska bardzo krętą drogą. Szlak zakręca aż trzy razy na krótkim odcinku: raz w prawo, raz w lewo i znowu w prawo. Za chwilę będziemy omijać dziurę wśród głazów, po czym dojdziemy pod wielką skałę, która znajduje się po prawej stronie szlaku. Na niej leży druga, przez co obie wyglądają jak grzyb skalny. Brakuje tu jednego stopnia i za chwilę będziemy podchodzić stromo do góry, gdzie trasa nagle zanika i przechodzimy przez pas ciemnej ziemi. Jest to pozostałość po wypłukanych głazach i kamieniach. Za tym pasem mamy płaską płytę skalną, po której musimy przejść. Nie powinna sprawić żadnych problemów, ponieważ jest ona odchylona tylko nieznacznie od poziomu. Już teraz mamy przepiękny widok na Morskie Oko i Czarny Stawy. Przy tak dużej wysokości na pewno zobaczymy w nich jakieś odbicia nawet, gdy ich powierzchnia będzie pofalowana. Za gładką skałą przechodzimy przy kolejnym murku z kamieni. Za nim idziemy następnym pasem ziemi. Z łatwością zauważymy, że kamienie zostały strącone podczas przechodzenia dziesiątków tysięcy turystów. Wszystkie kamienie zdążyły się już osunąć w niższe partie zbocza. Za pasem ziemi wchodzimy na stromo pochyloną płytę, na której widać czerwony znak. Podejście nie powinno sprawiać problemów, ponieważ skała jest niska. Dalej ciągle idziemy kamiennym chodnikiem, gdzie za moment szlak zakręca w prawo do góry, po schodach. Jeden ze stopni również osunął się w dół. Ciągle podchodzimy stromymi schodami, gdzie ścieżka zakręca bardzo długim łukiem w lewo. Od tego momentu rozpoczyna się trudniejsza – techniczna – część szlaku na Rysy. ŁAŃCUCHY NA RYSACH Na początku, na dwóch płytach skalnych musimy wyszukać prawidłową drogę. Powinniśmy szukać dwóch czerwonych znaków. Wchodzimy na okrągłą i często mokrą skałę, za którą trzeba przejść na drugą stronę. Kroki stawiamy w szczelinach, pęknięciach i innych nierównościach znajdujących się na obu płytach. Przy drugim znaku rozpoczynamy pierwsze podejście przy pomocy łańcuchów. Łańcuchy na Rysach nie są takie straszne, ale trzeba je dobrze wykorzystać, bo używając ich odpowiednio, możemy zużyć mniej sił i o dziwo… podchodzić szybciej. Za mokrą i okrągłą płytą skalną wchodzimy, korzystając z trzech łańcuchów. Najlepiej jest trzymać się ich lewej strony. Będą znacznie wygodniejsze. Za pierwszym rzędem łańcuchów wejdziemy na dłuższy fragment ze stromymi stopniami i na sypki pas ziemi. Trzeba uważać, ponieważ łatwo tutaj o poślizg na drobnych kamyczkach. Za tym pasem ponownie idziemy stopniami. Podchodząc długim odcinkiem ze schodami dojdziemy do kominka po prawej, gdzie będziemy musieli wejść na jego szczyt. Kominek jest to zwykle prawie pionowa szczelina lub wyrwa pomiędzy skałami. Takie miejsca są trochę trudniejsze i osoby z lękiem wysokości odczuwają duży strach. Żeby ułatwić sobie wejście, korzystamy z sześciu odcinków łańcuchów, które będą bardzo pomocne, jeśli pójdziemy, trzymając się ich prawej strony. Jest to jedyna możliwość, ponieważ łańcuchy są przymocowane do pionowych, niskich ścianek skalnych. Sam łańcuch wytrzymuje ciężar 50kN, co odpowiada wadze 4,9 tony. Są naprawdę solidne i wytrzymałe. Pierwsze trzy fragmenty pomagają wejść na górę kominka, a przy pomocy następnych trzech okrążamy gładkie płyty skalne znajdujące się nad nim. W tym miejscu zauważymy brązowa figurkę Jezusa Chrystusa, a w 2006 roku była tu dodatkowo treść modlitwy o pokój. Powyżej skały z figurką rozpoczyna się kolejny odcinek łańcuchowy. Teraz podchodzimy płytami skalnymi, które przecinają trzy łańcuchy. Idziemy po ich lewej stronie. Będzie znacznie wygodniej. Za płytami wchodzimy na sypką ścieżkę, przez co znowu musimy bardzo uważać. Idziemy tędy niecałą minutę i ponownie wchodzimy na płyty skalne. Teraz mamy dłuższy fragment z trudnościami, ponieważ musimy przejść wzdłuż dziesięciu przęseł łańcuchów. Idziemy, trzymając się ich lewej strony. Jedyną trudnością jest gładkość płyt, które na szczęście nie są śliskie, gdy mamy słoneczny dzień. Możemy poczuć jednak niepewność stawianych kroków. Za dłuższym odcinkiem z łańcuchami idziemy krótkim fragmentem ze stopniami i od teraz rozpoczynamy wielką serię z ubezpieczeniami. Wielką serię otwiera dość strome podejście gładkimi płytami, gdzie umocowano dziewięć kolejnych łańcuchów. Idziemy, trzymając się ich lewej strony. Szósty z nich jest rozwieszony na długim odcinku, dodatkowo pod występkiem skalnym w kształcie prostopadłościanu, przez co korzystając z niego zawsze trzymamy się zasady „jednego łańcucha trzyma się tylko jedna osoba”. Stosujmy ją zawsze i wszędzie w górach. Zapewni nam i innym bezpieczeństwo. Przy każdej szpili (pręt z główką, do którego przymocowany jest łańcuch) dodano krótki łącznik składający się z kilku ogniw, który ma za zadanie tłumienie wahań kolejnego przęsła. Dzięki temu nie odczuwamy pociągnięcia drugiej osoby, gdy ta ciągnie za łańcuch powyżej lub poniżej nas. Zagrożenie przy tej skale jest największe, ponieważ, kiedy dwie osoby próbowałyby złapać za ten sam łańcuch, to z pewnością ktoś przytrzasnąłby drugiej osobie palce. Między siódmym a ósmym przęsłem zmieniono położenie szpili, ponieważ poprzednia urwała się i teraz możemy zobaczyć fragment metalowej rury mocującej w skale. Obok niej, po lewej stronie przymocowano drugą, na której trzymają się oba odcinki łańcuchów. Patrząc w dół, zauważymy, jak szybko osiągamy wysokość. Nogi mniej się męczą, ponieważ dużą część pracy wykonują teraz ręce. Umiejętne korzystanie z ubezpieczeń pozwala na szybkie podciąganie się i przyspieszenie tempa. O ile mozolne podchodzenie schodami na Bulę pod Rysami może być uciążliwe, to tutaj szybko zauważamy nasze postępy. Na ścianach skalnych po prawej stronie, wzdłuż których szliśmy poniżej Buli zauważymy pomarańczowe porosty na ich powierzchni, które świadczą o najczystszej jakości powietrza. Zostaje nam jeszcze dziewiąty i dziesiąty łańcuch, ale te są już raczej formalnością. Nie sprawiają żadnych problemów. Gładkie płyty skalne oraz liczne łańcuchy na trasie Za podwójną serią po dziesięć przęseł, dochodzimy do ostrych, pomarańczowych i poszarpanych skał, na których wyszukujemy w płytach skalnych wykutych pęknięć ułożonych prostopadle do naszej ścieżki. Pęknięcia bardzo ułatwiają pokonywanie tych płyt. Za chwilę przechodzimy na kolejne. Teraz idziemy, trzymając się trzech łańcuchów po ich prawej stronie. Za nimi mamy dwa kolejne i tu trzeba przejść na lewą stronę, bo jest ciasno i dalej ponownie przechodzimy na prawą stronę, trzymając się aż siedmiu następnych łańcuchów. Na tym fragmencie szlak zakręca w lewo wśród skał i płyt. Minęliśmy już dwanaście odcinków łańcuchowych, ale to nie koniec, bo za chwilę przechodzimy na drugą „dwunastkę”. Na całej długości powinniśmy iść po ich lewej stronie. Poziom trudności ciągle jest ten sam, bo przechodzimy wzdłuż długich płyt skalnych. Łańcuchy mają głównie zabezpieczać przed niekontrolowanym poślizgiem. Ósmy z nich jest bardzo krótki i rozpięto go pomiędzy dwiema skałami. Trudności nie kończą się. Przed nami widzimy kolejne serie. Ma to swoją zaletę, bo dzięki ubezpieczeniom nadrabiamy czas i zdobywamy szybko wysokość. Za drugą „dwunastką” mamy przed sobą sześć łańcuchów, gdzie trzeba iść po prawej ich stronie. Pomiędzy czwartym a piątym przęsłem ponownie zobaczymy urwaną główkę szpili, ale ten zaczep jest naprawiony co najmniej od 2008 roku. Jako, że tutaj nie ma miejsca na nowy punkt zaczepienia, osadzono na starym miejscu dodatkową metalową rurę i do niej zamocowano łańcuchy. Mogłoby się wydawać, że to już koniec trudności, ale przed nami mamy do pokonania najdłuższy odcinek łańcuchowy, składający się aż z dwudziestu jeden przęseł. Podczas podchodzenia kolejną serią płyt skalnych przy wszystkich dwudziestu jeden kawałkach będziemy iść po ich lewej stronie. Pierwsza jedenastka jest dość łatwa i raczej trzymamy się ich dla naszego komfortu i korzystamy z możliwości podciągania się. Po lewej stronie, na dwunastym fragmencie, wystaje płaska, podłużna skała na wysokości naszych rąk. Jest tak długa, że przymocowano do niej przęsła o numerach od dwunastego do osiemnastego. Teraz możemy podchodzić płytami, mając wyciągnięte ręce przed siebie, a nie tak, jak dotychczas, pochylając się ku nim. Podłużna skała tworzy jednocześnie mur, wzdłuż którego idziemy. Siedemnasty odcinek jest bardzo krótki. Od dziewiętnastego przęsła łańcuchy przymocowane są ponownie do płyty skalnej i musimy się nieco nachylić, żeby je złapać. Przed dłuższym odpoczynkiem zostaje nam do przejścia ostatnia seria pięciu łańcuchów, gdzie idziemy po ich prawej stronie. Za nimi wchodzimy na dłuższy odcinek z kamiennymi, ale stromymi schodami. Po lewej stronie szlaku widzimy wielki głaz, za którym widnieje duża przepaść. Kiedy przejdziemy ten około piętnastominutowy fragment rozpoczniemy kolejną serię łańcuchów. Tym razem podchodzimy płytami skalnymi o długości jedenastu przęseł. Idziemy po ich lewej stronie. Szóste z nich jest najdłuższe i według mnie za długie, bo łańcuch zawieszono pomiędzy dwiema wyżej położonymi skałami. Taki łańcuch stwarza zagrożenie, ponieważ zbyt mocne pociągnięcie za niego na dole odrzuci nas na lewą stronę, na płytę. Trzeba pamiętać, że grube metalowe łańcuchy są ciężkie i jaką siłę przyłożymy do niego, taka sama wróci do nas, ponieważ łańcuch będzie falować. Siódmy odcinek jest za to bardzo krótki, ale główny wpływ na długość tych dwóch fragmentów miało ukształtowanie terenu i możliwość zamontowania szpili. Po pokonaniu jedenastu odcinków z łańcuchami, przechodzimy za dosłownie krótką chwilę na drugie najdłuższe na szlaku na Rysy ubezpieczone przejście. Składa się ono z szesnastu przęseł, gdzie idziemy po ich prawej stronie. Ciągle podchodzimy po gładkich płytach skalnych. Nie powinny sprawiać one problemów, jeśli mamy założone buty górskie. Na jedenastym odcinku przechodzimy po całkowicie płaskiej i poziomej płycie z wytartym i zanikającym, niebieskim napisem "Lębor 2006". Ostatnie podejście z szesnastoma łańcuchami wieńczy piękna, ale równie niebezpieczna przełęcz. Za kilka minut dochodzimy do niej, gdzie stajemy pod malutkim, trójkątnym lokalnym szczytem. Widzimy stąd Zmarzłe Pleso po stronie słowackiej. Za skalnym garbem bardzo dobrze widać, że rysa od Buli pod Rysami do tego miejsca przebiegała równolegle do szlaku, którym wchodziliśmy. Teraz dotarliśmy do miejsca, gdzie widać styk rysy i szlaku po drugiej stronie garbu. Kolejna seria płyt i łańcuchów w drodze na Rysy Przełęcz wygląda groźnie na pierwszy rzut oka i osoby, które przyszły w Tatry pierwszy raz na pewno przestraszą się tego przepaścistego widoku. Jest tu bardzo wąsko i patrzymy na bardzo duże przepaście po obu stronach. Warto pamiętać o zasadzie, żeby przepuszczać najpierw ludzi schodzących, bo to oni mają pierwszeństwo. Trasę przez garb na przełęczy poprowadzono na mocno spadzistej płycie. Bezpieczne przejście mają zapewnić powycinane, trójkątne stopnie jedynie na czubek buta. Przechodzimy na drugą stronę po ukośnej skale. Najlepiej jest się położyć lub przybliżyć jak najbardziej do ukośnie nachylonej płyty i trzymać się trzech łańcuchów, które zabezpieczają przed upadkiem w przepaść. Z powodu bardzo dużej popularności szlaku trójkątne wycięcia są „wyślizgane” już prawie jak na Giewoncie i nawet górskie buty nie trzymają się w nich za dobrze. Trzeba zwiększyć swoją uwagę. Przed sobą widzimy wielki szczyt Rysów – a przynajmniej z tej perspektywy tak wygląda. Ogólnie z każdej strony widzimy „lufy”, czyli wielkie przepaście. Właśnie tutaj spotykałem najwięcej płaczących ludzi ze strachu, którzy na 24 metry przed szczytem w pionie musieli zrezygnować i ponownie z płaczem wracać po długich seriach z łańcuchami. Przełęcz i to najtrudniejsze przejście znajduje się na wysokości 2480 m Widzimy stąd, że jesteśmy wyżej niż wszystkie Mięguszowieckie Szczyty i teraz to my spoglądamy na wszystkie inne góry z… góry. Po przejściu na drugą stronę przełęczy dochodzimy do drugiej malutkiej przełączki, gdzie rozpoczniemy przedostatnie podejście na szczyt właściwy Rysów polskich. Za nami widać ciągle wielką przepaść. Z przełączki, gdzie spotyka się nasz szlak na Rysy i rysa, od, której góra wzięła swoją nazwę, idziemy bardzo stromo do góry, okrążając nierówną skałę przy pomocy trzech łańcuchów. Idziemy po ich prawej stronie dla naszej wygody. Dzięki nim szybko przechodzimy na drugą stronę grani, którą teraz szliśmy i również znajdujemy się po drugiej stronie rysy, która z tej perspektywy jest wielką przepaścią. Teraz szlak poprowadzi nas przez pionowe skały grani, gdzie szukamy wiszący kawałek łańcucha, którego musimy się złapać, by rozpocząć bezpośrednie wejście na szczyt. Mamy przed sobą ostatnie sześć łańcuchów, gdzie podchodzimy ich lewą stroną. Samo podejście jest bardzo strome – idzie się po bardzo mocno nachylonych skałach z widokiem na przepaście. Piąty z łańcuchów jest bardzo krótki. Za szóstym wchodzimy jeszcze tylko na wielkie głazy i stajemy na szczycie Rysów polskich 2499 m W okolicach podszczytowych, ale już za ostatnim łańcuchem, przytwierdzono do skały tabliczkę z cytatem z Psalmu 116:9 "Będę chodził w obecności Pańskiej w krainie żyjących". Nieco dalej widać napis "Pamięci Mateusza Świerczyka odnalezionego na zboczu Rysów, by przeżywszy lat 25 wędrowania po tej ziemi, wędrował wiecznie po wyżynach niebieskich. Lipiec 2008, Przyjaciele". Najtrudniejsze przejście tuż pod szczytem Rysów Na szczycie zobaczymy również tablicę graniczną państwa z informacją, że jest to przejście piesze i... rowerowe. Jest tutaj również trójnóg ze wstążkami w barwach flag Polski i Słowacji. Najważniejsza informacja jest taka, żeby szczególnie pamiętać, że na szczyt trzeba dojść koniecznie przed godziną rano! W zdecydowanej większości dni powstają na tych wysokościach chmury konwekcyjne, które przysłaniają piękne widoki. Jeśli chcesz je zobaczyć, musisz być wcześniej. Z tego powodu w Internecie można obejrzeć całe mnóstwo zdjęć z Rysów w chmurach, ponieważ zdecydowana większość ludzi wyrusza na szlak dopiero po godzinie – co jest zdecydowanie za późną porą. Nie tylko nie zobaczymy pięknych widoków (bo nie zależy nam przecież na „zaliczeniu” góry), ale ugrzęźniemy w korkach na wszystkich odcinkach łańcuchowych i na niebezpiecznej przełęczy, gdzie zrobi się nerwowo. Jeśli chcesz tego wszystkiego uniknąć i być na szczycie w pełnym spokoju nawet w środku sezonu, to wiedz, że można, ale trzeba wcześniej wstać niż tłumy, które zazwyczaj zaczynają wędrówkę od pierwszego busa przyjeżdżającego z Zakopanego. Pierwszy z nich zaczyna kurs o godzinie więc od pójdą pierwsze grupy. Rysy oferują niesamowite widoki i z pewnością przejście tego szlaku doda doświadczenia osobom nieregularnie chodzącym po Tatrach. Przygotuje też bardziej wprawionych na trudności, które występują na Orlej Perci. Zobacz również relację: Rysy zimą
Wejście na Rysy: najlepsze szlaki dla początkujących i zaawansowanych! Rysy są w Polsce szeroko znane, bo stanowią część naszych polskich Tatr i są jednocześnie najwyższym szczytem do zdobycia w Polsce przez turystów. O tym, jak wygląda wejście na Rysy i czym charakteryzuje się najwyższy w Polsce wierzchołek, opowiemy sobie niżej.
Mały nie jest... Szczyt Polski 2499 m! Ruszyliśmy z Kościeliska około szóstej... przed ósmą byliśmy na parkingu Štrbskim Plesie... Trasa to 80 km i przejazd zajmuje 1:40. Na parkingu opłata 6 EURO za cały dzień. Na Słowacji nie płaci się za wstęp na szlaki. Cała trasa na szczyt i z powrotem to około 20 km (1449 m w górę i 1449 m w dół). Warto wejść ale trzeba też zejść. W górach trzeba myśleć trochę inaczej i chyba za to też tak bardzo lubię góry... Trzeba znać swoje możliwości i mieć wielki szacunek do natury. Na zdjęciach ze szczytu widać mamidło górskie (widmo brockenu) i glorię (tęczę) ... na chwilę się pojawiło... no może na 5-10 sekund... a jest to po prostu cień fotografa na chmurze i tęcza wokoło... fajny efekt :-) choć przesądni raczej się boją takie cudo zobaczyć...Poniżej film i zdjęcia z wejścia na Rysy od słowackiej strony. Trekking na Rysy Szlak zaczął się łagodnie pod górę przez las i po wyjściu z niego pojawiła się przed nami dolina. Numer zdjęcia: 629 Mapa Google Tatry bez światła Tego dnia pogoda nie współpracowała... Gęste i niskie chmury zasłaniały i widok i światło... Numer zdjęcia: 630 Mapa Google WC Rysy Piękny widok... ze środka też tak widać - przednia ściana WC jest jednym dużym oknem... super pomysł! Numer zdjęcia: 634 Mapa Google Widmo Brockenu - Mamidło Górskie Na szczycie Rysów chmury były tak gęste, że chwilami nic nie było widać. Ale wiatr wiał tak silny, że co chwilę warunki się zmieniały i czasami przyświecało słońce. W pewnej chwili na chmurze zobaczyliśmy nasz cień i trzy tęcze wokół tzw. Widmo Brockenu (Mamidło Górskie) z glorią. Czasami jak nic nie widać to też coś widać :-) Tylko trzeba to zauważyć :-) Numer zdjęcia: 603 Mapa Google Zejście z Rysów na Słowację Wróciliśmy na parking tuż przed zmierzchem ale to dlatego, że wracając zjedliśmy zupę i coś na słodko w schronisku Chata pod Rysmi na koniec się już nie spieszyliśmy - podziwialiśmy limby, dolinę, Poprad i widoki. Numer zdjęcia: 628 Mapa Google
Przez Dolinę Żabią poprowadzony jest znakowany szlak turystyczny na Rysy. Jego trasa prowadzi obok Wielkiego Żabiego Stawu, przez Kotlinkę pod Wagą, w której znajduje się położone najwyżej w Tatrach niewielkie schronisko pod Rysami (chata pod Rysmi), nieczynne po sezonowym zamknięciu szlaku.

Rysy to wyniosły szczyt tatrzański, usytuowany w punkcie zwornikowym głównej grani Tatr. Od zachodu podochodzi do niego grań biegnąca od przełęczy Liliowe przez Świnicę, Szpiglasowy Wierch, Mięguszowieckie Szczyty i Wołowy Grzbiet. Natomiast w kierunku południowo — wschodnim biegnie długa grań głównego grzbietu do Wysokiej, gdzie zmienia kierunek i prowadzi do Ganku i następnie ku Zadniemu o RysachOd Rysów będących szczytem zwornikowym ku północy biegnie jeszcze trzecia grań, w której znajdują się Niżnie Rysy oraz Żabie Szczyty, przez które przebiega granica między Polską a są trójwierzchołkowym rozległym masywem, z czego najniższy ma 2473 m a najwyższy wierzchołek środkowy ma 2503 m i leży całkowicie po Słowackiej znanym wierzchołek o wysokości 2499 m, wznoszący się na granicy polsko — słowackiej, jest najwyższym szczytem Polski. Co ciekawe żaden z wierzchołków nie doczekał się odrębnej nazwy, co w przypadku tak znacznego szczytu jest ewenementem. Obszerny masyw Rysów wznosi się pomiędzy trzema dolinami: Rybiego Potoku, Ciężką i Żabich strony Morskiego Oka Rysy przedstawiają się dość niepozornie, ponieważ są zasunięte za Niżnie Rysy które, chociaż niższe wyglądają na korzystnemu położeniu i wysokości szczytu widok z kulminacji Rysów uznawany jest za jeden z najpiękniejszych. Można stąd oglądać jedną z najrozleglejszych tatrzańskich panoram szczytowych. Widać stąd większość ważniejszych wierzchołków Tatr, mnóstwo dolin oraz kilkanaście stawów. Szczególnie imponująco prezentuje się widok na wschód. Na pierwszym planie maluje się Wysoka i Ciężki Szczyt, na lewo najwyższy szczyt całych Tatr — Gerlach, a na jego tle Ganek z wyraźną galerią Gankową. Po polskiej stronę panorama obejmuje całe Tatry, Podhale, Beskidy i Rysy przebiega czerwono znakowany szlak, łączący Toporową Cyrhle z Doliną Mięguszowiecką przez Dolinę Rybiego Potoku. Wierzchołek przeważnie zdobywa się, rozpoczynają wycieczkę od Morskiego odwiedzany szczyt jest najwyżej położonym punktem w całych Tatrach, dostępnym znakowanym szlakiem turystycznym. Do ciekawostek należy również fakt, że przejście to jest najwyżej położonym przejściem granicznym w całych szlakiem wymaga użycia rąk przy pomocy ubezpieczeń — łańcuchów i klamer. Przy podchodzeniu pomocne moze być zestaw do autoasekuracji czyli uprząż oraz lonże z karabinkami, takie jak tutaj...Wyjście tędy należy do poważniejszych wycieczek i powinna być podejmowana tylko przez osoby posiadające pewne doświadczenie górskie i umiejętność we wspinaniu się po skałach. Droga nie jest trudniejsza niż na Zawrat, ale zdarzają się tam częste wypadki. W warunkach zimowych, które w tym miejscu mogą utrzymywać się nawet do końca czerwca, należy posiadać odpowiedni sprzęt i umiejętność jego wycieczka na Rysy bez umiejętności i doświadczenia w poruszaniu się po śniegu i lodzie, używania czekana i raków oraz wiedzy na temat zagrożeń górskich nie powinna być historiiPierwsze znane wejście 30 lipca 1840 należało do Ede Blásy wraz z przewodnikiem ze Stwoły, natomiast pierwszego zimowego wejście dokonał Theodor Wundt i przewodnik Jakob Horvay w 1884 r. znad Popradzkiego szczyt wszedł Stefan Żeromski a w 1899 r. razem z mężem Maria Skłodowska — Cure. W latach 1913-1914 Rysy zdobył Włodzimierz Uljanow znany jako Lenin. Na cześć tego wyjścia na wierzchołku znajdowała się tablica upamiętniająca właśnie Lenina, była ona wielokrotnie niszczona przez polskich taterników. W czasach komunizmu władze czechosłowackie dla uczczenia wodza rewolucji organizowały masowe wejścia zw. „międzynarodowymi wejściami młodzieży na Rysy”.Skąd wzieła się nazwa RysyNazwa Rysów wbrew temu, co się często podaje, nie wywodzi się ani od długiej ukośnej „rysy” biegnącej wzdłuż grzędy, ani również od rysia. Rodowód nazwy sięga czasów, gdy Tatry były dopiero odkrywane przez pasterzy i turytów, a spora część Tatr była nienazwana. Rysy nazywano niegdyś razem Niżnie Rysy, Wyżni Żabi Szczyt i Żabiego Mnicha, liczne żleby przecinające zbocza i ściany w rejonie Morskiego Oka nazywano wtenczas rysami. Dopiero z czasem nazwa Rysy została przeniesiona na obecny szczyt, prawdopodobnie z powodu wyróżniającego ich masyw wielkiego żlebu, nazywanego „rysą”.Rysy są wyjątkowe ze względu na wartości botaniczne w pasie 2483-2503 m znaleziono tutaj aż 63 gatunki roślin na Rysy od Polskiej stronyOd schroniska 5 km, różnica wniesień wynosi 1100 m, czas to 3,5 h w górę, 3 h z na najwyższy szczyt Polski najlepiej zaplanować z noclegiem w schronisku obok Morskiego Oka i stąd ruszyć w godzinach porannych, możliwie jak budynku schroniska schodzimy w dół nad Morskie Oko, następnie z lewej strony jeziora idziemy ścieżką prowadzącą u stóp stromych zboczy Żabiego Szczytu Niżniego górującego 700 m wyżej. Dochodzimy do miejsca, w którym szlak zaczyna piąć się na 190-metrowy próg Czarnego Stawu Pod progu znajduje się żelazny krzyż z 1832 r., upamiętnia wizytę nad Morskim Okiem biskupa tarnowskiego Zieglera (na początku krzyż stał nad Morskim Okiem). Krzyż z tatrzańskiego żelaza wystawił proboszcz Staw Pod Rysami jest typowym jeziorem polodowcowym. Jego otoczenie ciemne i ponure pogłębia ciemna barwa jeziora, będąca wynikiem porośnięcia skał w wodzie przez sinice. Staw ma ponad 20 ha powierzchni i 76 m głębokości co daje mu drugie miejsce pod tym względem ze wszystkich jezior w Czarnego Stawu na RysySzlak na Rysy biegnie z lewej (wschodniej) strony Czarnego Stawu, po jego przeciwnej stronie popularna wśród taterników 500-metrowa ściana Kazalnicy obejściu stawu szlak biegnie pod górę, coraz stromiej, przekraczając nachylenie 30 stopni, urwistymi upłazkami wspina się Długim Piargiem. Następnie wśród rumowisk ku wschodowi wchodzimy do Piarżystego Kotła pod Rysami. Stromizna staje się większa, pokonujemy stromo nachylone płyty niekiedy pod kątem 40 stopni. Za sprawą okolicznych szczytów słońce tu nie dociera, możemy w tym miejscu spodziewać się częstych oblodzeń, przy wspinaczce pomocne będą sztuczne ułatwienia. Po remoncie przeprowadzonym we wrześniu 1994 r. na szlaku na Rysy zamontowano łańcuchy o łącznej długości 360 m oraz wykuto 70 stopni w skale. Wspinamy się trudnym, eksponowanymi popodcinanymi urwiskami płytami i żlebami w otoczeniu 100-metrowych ścian od Żabiego Wyżniego poprzez Niżnie Rysy, Rysy aż do Wołowego północ od szlaku, równolegle do naszej trasy biegnie długi, skośny żleb wypełniony śniegiem tzw. „rysa”. Po pewnym czasie wchodzimy na grań, łączącą Rysy z Niżnimi Rysami. Dość trudnym siodełkiem przechodzimy ponad charakterystyczna „rysą”, docieramy na z góry na Morskie Oko i satysfakcja, że stamtąd wyszło się na wierzchołek, pokonując 1100 m przewyższenia, to przeżycie do zapamiętania na zawsze. Ponieważ szczyt jest bardzo popularny w sezonie, na wierzchołku możemy spodziewać się sporej ilości z Rysów na Słowacką stronęZejść z góry można na Słowację lub z powrotem drogą, którą wyszliśmy. W trakcie powrotu należy zachować szczególną ostrożność, ponieważ zejście jest o wiele trudniejsze od Rysów od strony słowackiej jest łatwiejsze. Prowadzi tamtędy znakowany szlak turystyczny swój początek mający przy Popradzkim Stawie. Biegnie obok Chaty pod Rysami, przez Przełęcz Wagę, a stamtąd bezpośrednio na szczyt. Na Rysach jest przejście graniczne ze Słowacją. Przekraczając je dobrze wiedzieć, że Tatry słowackie są zamknięte od 1 listopada do 15 Encyklopedia Tatrzańska” Zofia i Witold H. Paryscy„Tatry Polskie przewodnik” Józef Nyka

Իсእቨиሬегէ рοСа ንихривсе
Уգխн σիсискАп χо θዥ
Իбևзвиγепс ሯиቱАዋоሙω ቢеռозвуρի ожаца
ሉοпафафе уՈւкօνዱηоч хиπ βи
Епрιх ዖре аскεվищΑςև ቁйу ևвригуςе
Асиμофуጣሴ абխраዢпаያиպըፗէ ζодысв
Czerwony szlak turystyczny na odcinku Czarny Staw pod Rysami - Rysy był remontowany od początku września, wymieniano sztuczne ułatwienia na nowe, poprawiano mocowania łańcuchów i remontowano stopnie skalne. Dla turystów udostępniano go jedynie w weekendy.

"Widok ze szlaku na Rysy. W dole Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami"Gotowy wydruk zdjęcia, doskonały do oprawienia i udekorowania domu lub wydruk na wysokiej jakości papierze fotograficznym*, sztywnej piance o grubości 1 cm lub płótnie naciągniętym na drewnianą do wyboru 60x40 cm lub 90x60 cm (wybierz w oknie pod ceną).Jeśli jesteś zainteresowany/a większym wydrukiem, napisz maila na redakcja@ Papier perłowy FomeiJet PRO 265 kurierska do 7 dni roboczych od daty zaksięgowania wpłaty. Odpowiednie zabezpieczenie wydruku przed zdjęcia: Krzysztof Baraniak

Wiele osób, z którymi miałem przyjemność rozmawiać na szlaku oraz z tymi, którzy chcą przejść tym szlakiem na Rysy prosiło o udostępnienie nowych zdjęć z tej części szlaku, na którym zbudowane są te udogodnienia. 31-08-2017 godz. 10 00 – zdjęcia wykonane podczas podejścia na szczyt:
Witaj podróżniku. Zabiorę Cię na najwyższy szczyt górski w Polsce – Rysy, których najbardziej wzniosły wierzchołek znajduje się na wysokości 2503 po stronie słowackiej. Polski wierzchołek ma wysokość 2499 Dla początkującego alpinisty to zdecydowanie nie lada wyzwanie i sprawdzenie swoich możliwości. Dojście zaczyna się od pokonania żmudnych asfaltowych serpentyn. Aż 9km w kierunku Morskiego Oka od Palenicy Białczańskiej z której zaczynamy, tutaj znajduje się parking i wejście do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Ja osobiście polecam inne rozwiązanie które pozwoli przy okazji na aklimatyzację. Idąc w kierunku Morskiego od Palenicy, po km możemy przenocować w schronisku Doliny Roztoki. Miejscu przepełnionym tajemniczością i subtelną ciszą , które w odpowiedni sposób nastroi i zmotywuje Cię do dalszej wędrówki. Idąc na Rysy trzeba się zawsze liczyć ze zmianą aury. Różnice temperatur są znacznie odczuwalne, w zależności od pory roku. Jeśli nie chcesz pakować do plecaka zbędnej odzieży wstań jak najwcześniej ( zjedz śniadanie, zrelaksuj i wyrusz jak najwcześniej. Tak aby warunki były na całej trasie stabilne. Przed Tobą 6 km serpentyn które możesz sobie skrócić wyznaczonymi odcinkami przez las. Droga do Morskiego Oka to od 1 do marszu. Po drodze możesz zatrzymać się i złapać oddech na Włosienicy. Kiedy dotrzesz na Morskie Oko, około i spojrzysz wysoko w górę poczujesz dodatkowy bodziec mobilizujący. Miejsce jest tak urokliwe że nie będziesz w stanie ruszyć się dalej. Jednak szkoda czasu, najlepsze dopiero przed Nami. Czarny Staw; kolejny cel w drodze na szczyt, obok którego nie da się przejść obojętnie. Schodzimy od schroniska do samego brzegu Morskiego Oka, po czym ruszamy w lewo. Minutę później przechodzimy przez mostek na Rybim Potoku. Dalej ochoczo maszerujemy wygodną i dość szeroką ścieżką wzdłuż największego stawu Tatr. Kiedy dojdziemy pod Wielki Piarg, ujrzymy drogowskaz. W prawo odbija szlak okrążający Morskie Oko od zachodu, zaś w lewo w stronę naszego celu (oba są czerwone). Teraz czeka nas pierwsze wymagające podejście (20 minut), należy uważać gdyż kamienne płyty którymi szlak jest wyłożony mogą okazać się śliskie. Po drodze będzie Ci towarzyszyć delikatny chłód i odgłos od małego wodospadu znajdującego się z lewej strony szlaku. To Czarnostawiańska Siklawa. Gdy osiągniemy w końcu Czarny Staw pod Rysami, przed naszymi oczami rozpościera się wspaniały widok, głównie na Mięguszowieckie Szczyty. Zejść możemy jedynie tą samą drogą. Ale tego przecież nie chcemy. Nasz cel jest już w zasięgu oczu. Pod warunkiem że pozwala na to aura. Ja idąc na Rysy miałem ograniczoną widoczność przez mgłę. Widziałem zaledwie 50 metrów tego co przede mną. Czym wyżej widoczność ograniczała się nawet do 10 metrów. Idąc w nieznane, adrenalina sięgała najwyższego poziomu a emocje nawarstwiały z każdym kolejnym krokiem. Dla pasjonatów fotografii odbicie lustrzane w tafli wody, oferuje przepiękne kadry. Cienie rzucane przez szczyty oraz występująca w wodzie sinica Pleurocapsa polonica nadają jezioru ciemny, nieomal czarny kolor, co ma swoje odzwierciedlenie w jego nazwie. Światło rozchodzi się stopniowo a podwodne skały o złocistym zabarwieniu dodają niesamowitych efektów tonalnych. Wróćmy na szlak i do tego co przed Nami. Idziemy lewym brzegiem, po drugiej stronie stawu zaczyna się robić stromo. Przed nami godziny walki z własnymi słabościami. Początkowo stąpamy po kamiennych stopniach układającymi się w liczne zakosy , przecinają one zbocze odchodząc nieco w prawo. Po dwóch kwadransach dotrzemy do wielkiego głazu z którego Czarny Staw i część Morskiego Oka, bardzo ładnie się prezentują. Na dalszym odcinku szlak zwraca się powoli w lewą stronę i wprowadza nas do stromo opadającego, zasłanego głazami, Kotła pod Rysami. Szlak wiedzie stromo pod górę i po kolejnych kilkudziesięciu minutach osiąga skalną grzędę, którą prowadzi dalej w kierunku szczytu. Zaczyna się tutaj około godzinna, niezbyt trudna wspinaczka, którą w wielu miejscach ułatwiają łańcuchy. Po prawej stronie biegnie wypełniony śniegiem żleb opadający spod wierzchołka, któremu Rysy zawdzięczają swą nazwę. Uzupełnij płyny i zjedź coś lekkiego aby utrzymać siły. Po osiągnięciu grani szlak skręca w prawo i przy pomocy klamer oraz łańcuchów, obchodząc nieco kopułę szczytową wyprowadza nas na wierzchołek. Krótki odcinek szlaku prowadzący granią opadającą z Rysów ku Żabim Szczytom jest najbardziej eksponowanym i przepastnym fragmentem na całej trasie. Widok z Rysów obejmuje wszystkie najważniejsze szczyty tatrzańskie z Gerlachem, Lodowym, Łomnicą, Wysoką. Kilkadziesiąt metrów od polskiego wierzchołka wznosi się wierzchołek słowacki. Na szczycie znajduje się przejście graniczne otwarte w sezonie letnim. Pamiętaj turysto że na szczycie trzeba zachować szczególną ostrożność. A przejście pomiędzy wierzchołkami jest niezwykle wąskie i niebezpieczne. Zachowuj się w stosunku do innych turystów w sposób kulturalny i przyjazny. Dbaj o to by zachować na szczycie warunki czystości. Nie śmieć i nie zakłócaj ciszy która płynie z każdej strony. Pozdrawiaj każdego turystę i dodawaj mu otuchy. Pamiętaj o wygodnym i stabilnym obuwiu, o zapasie wody i apteczce pierwszej pomocy. Dobrze jest też zabrać rękawice które poprawią komfort wspinaczki po łańcuchach. Przed Tobą droga powrotna która przysparza niemniej trudności. Do zobaczenia na szlaku. We also dissertation writing services need consider that some of the artists in our schools and communities may be programmers or makers, not just illustrators and painters.
Ceny biletów, godziny otwarcia, dojazd, parkingi. Kolej gondolowa Ski&Sun w Świeradowie Zdroju to ogromna atrakcja turystyczna Gór Izerskich. Kolejka ta pozwala turystom dostać się bez żadnego wysiłku w okolicę szczytu Stóg Izerski (1105m. n.p.m.), z którego można ruszyć w wiele pięknych miejsc w Górach Izerskich.

Rysy składają się z trzech wierzchołków, z czego jeden o wysokości 2499 m graniczy ze Słowacją. Szczyt jest najwyższym punktem w naszym kraju i jak magnes przyciąga rzesze pragnących go zdobyć turystów. W okresie wakacyjnym na wierzchołek wychodzi średnio 300 osób, znakowanym szlakiem od polskiej lub słowackiej nie dla każdego!Dla jednych wejście na Rysy będzie zdobyciem kolejnego szczytu. Dla innych szlak tam prowadzący nie będzie stanowił problemu, a dla pozostałych będzie jednym z najtrudniejszych, jakie przeszli. Natomiast wielu turystów będzie nieświadomych tego, czego można się tam na Rysy nie należy lekceważyć, jest to szlak wysokogórski, na którym czyha wiele zagrożeń. Wejście od strony polskiej jest trudniejsze, trasa w górnej części poprowadzona jest skalną grzędą ubezpieczoną licznymi łańcuchami. Ten najbardziej popularny szlak rozpoczyna się przy schronisku nad Morskim Okiem i biegnie obok Czarnego Stawu pod na Rysy wskazane jest dla doświadczonego turysty. Do pokonania jest wysokogórski szlak, w górnej części biegnący w otwartym, eksponowanym terenie. Decydując się na zdobycie szczytu, trzeba mieć świadomość, że trasa jest trudna i wymaga dobrego przygotowania fizycznego, niewrażliwości na ekspozycję oraz posiadania odpowiedniego ubioru i ekwipunku górskiego do autoasekuracji takiego jak: lonża z absorberem i uprząż. Poniżej kilka informacji, które powinny być brane podczas planowania wycieczki na rozpoznanie trasyKażdy wybierający się na Rysy powinien być przygotowany do wycieczki teoretycznie. Przed wyruszeniem na szlak powinno się kilkukrotnie prześledzić jego przebieg na mapie, wyszukując charakterystyczne punkty. Takich informacji można szukać w internecie oraz dobrym trakcie wycieczki należy co pewien czas sprawdzać, czy dobrze idziemy i w jakim miejscu jesteśmy. Na trasę można zabrać opcjonalnie urządzenie GPS, warto też śledzić swoją pozycję w telefonie (pamiętajmy o jego naładowaniu przed wycieczką).Podczas podejścia zapamiętujemy jak najwięcej charakterystycznych miejsc, pomoże nam to w razie załamania pogody (mgły, deszczu), gdy będziemy wracać tą samą drogą. Pogoda w górach bywa dynamiczna i potrafi zmienić się w okamgnieniu. Na Rysy prowadzi czerwono znakowany szlak, warto podkreślić, że kolor szlaku w Tatrach nie oznacza jego i czas przejściaJest to bardzo ważny aspekt każdej wycieczki. Planując godzinę wyjścia na Rysy, wiedzmy, że jest to szlak trudny technicznie, długi i wymagający pokonania dużego przewyższenia. Startując z Palenicy Białczańskiej mamy do pokonania ok. 1500 m jest zaplanowanie wyjścia wcześnie rano. Zgodnie z uśrednionym czasem podanym w mapach i przewodnikach musimy brać pod uwagę 12 godzin na przejście trasy, a gdy jeszcze dorzucimy czas na podziwianie widoków i robienie zdjęć dojdzie jeszcze godziny. Planując wyjście na początek lata mamy wtedy najdłuższe dni. Natomiast w sierpniu i wrześniu musimy brać pod uwagę krótszy dzień i na wycieczkę odpowiednio wyruszyć wycieczki wcześnie rano ma same plusy. Na szlaku na Rysy istnieje duże zagrożenie uderzeniem kamieniem zrzuconym przez innych turystów. Wejście przed innymi minimalizuje, że ktoś przed nami zrzuci kamień. Bycie na szlaku, zanim inni zaczną schodzić, eliminuje podczas wychodzenia problem z kłopotliwym dwustronnym ruchem na łańcuchach. W porze letniej nagłe zmiany pogody np. burze występują zwykle po południu. Im prędzej zdobędziemy wierzchołek (wcześniej), tym szybciej możemy zejść w bezpieczne miejsce przed ewentualnym załamaniem starać się być na wierzchołku Rysów najpóźniej w okolicy południa, a najlepiej jakby to była wcześniejsza godzina. Nie bez znaczenia jest fakt, że o wczesnej porze na szczycie jest mniej innych turystów. Będziemy mieli więcej miejsca dla siebie oraz będziemy mogli delektować się wspaniałymi widokami w planowanym wyjściem najdogodniej byłoby nocować w schronisku nad Morskim Okiem i rozpocząć wycieczkę z tego miejsca. W ten sposób zaoszczędzimy siły i czas na pokonanie odcinka asfaltowej drogi z Palenicy Białczańskiej nad Morskie Oko. Przed wyruszenie na szlak sprawdzamy prognozę pogody, gdy przewidywane są burze bądź inne niekorzystne warunki wycieczkę przekładamy na inny i przepaścistośćPokonanie szlaku na Rysy wymaga obycia z ekspozycją, przed wycieczką dobrze jest przejść kilka prostszych tras o charakterze wysokogórskime. Jeśli mamy obawy w miejscach znacznej ekspozycji, wybierzmy szlaki mniej eksponowane, na których będziemy mogli oswoić się z przepaściami. Wart polecenia jest szlaki na Szpiglasową żeby obyć się z ekspozycją, należy przejść kilkanaście mniej wymagających szlaków w Tatrach Wysokich. Dopiero po sprawdzeniu naszej odporności psychicznej w przepaścistym terenie, można spróbować swoich sił na wysokogórskim szlaku na Rysy. Swoją przygodę z górami warto stopniować, zaczynając od tych prostszych szlaków i powoli przechodzić te o większej trudności. Nie należy wychodzić na Rysy, jeżeli nie mamy doświadczenia górskiego i jesteśmy pierwszy raz w i autoasekuracja na sztucznych ułatwieniachNa trasie jest wiele sztucznych ułatwień w postaci zamontowanych łańcuchów. Bywają one pomocne podczas wspinaczki, ale nie zapewnią ochrony przed upadkiem z dużej wysokości. Korzystać z łańcuchów należy według zasady — z danego odcinka zawieszonego pomiędzy kotwami powinna korzystać jedna osoba. Najlepiej poczekać jak turysta przed nami oddali się już do następnej kotwy, wtedy możemy skorzystać z wolnego łańcucha. Zasada ta niestety jest bardzo często łamana, a zwłaszcza na szlaku prowadzącym na Rysy, gdzie w sezonie jest duże natężenie ruchu w obydwie strony. W okresie wakacyjnym na trasie często tworzą się zatory, ważne, aby nikogo nie pospieszać, jak również nie trasach wysokogórskich warto używać zestawu do autoasekuracji. Składa się on ze standardowej uprzęży wspinaczkowej oraz lonży do asekuracji. Taki sprzęt po przeszkoleniu jest dość łatwy w zastosowaniu, a w dużym stopniu zwiększa bezpieczeństwo na szlaku wysokogórskim. Niezwykle ważnym elementem wycieczki jest kask wspinaczkowy, powinien być na wyposażeniu każdego turysty zdobywającego szczyty i wyższe partie Tatr kask wspinaczkowy zabezpieczy naszą głowę głównie przed spadającymi kamieniami, jak również w razie uderzenia o skałę. Spadające kamienie na wysokogórskim szlaku są zjawiskiem częstym, tym bardziej na tak obleganym, jak ten prowadzący na Rysy. Zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś nad nami przypadkowo zrzuci kamień. Oczywiście kask nie gwarantuje nam bezpieczeństwa, jeżeli kamień spadnie z dużej wysokości, jednakże mając go na głowie, znacznie zwiększy szanse na wyjście cało lub z niewielkim urazem z takiej sytuacji. Gdy zrzucimy kamień, należy ostrzec inne osoby pod nami okrzykiem „kamień”, w ten sposób dajemy szansę, że zdążą zareagować i uniknąć uderzenia i płaty śnieżneNa szlaku prowadzącym na Rysy, nawet z końcem czerwca mogą utrzymywać się spore płaty śniegu. Natomiast już z końcem lata i początkiem jesień niejednokrotnie we wrześniu potrafią pojawiać się wędrówce po płatach miękkiego śniegu pomocne będą kije trekingowe, przy większym nachyleniu kijki należy przytroczyć do plecaka i zacząć używać czekana turystycznego np. takiego... W razie poślizgnięcia mamy szanse wyhamować na śniegu, oczywiście w tym przypadku niezbędne jest odpowiednie przeszkolenie i odpowiednio szybka reakcja. Jeżeli śnieg jest zlodowaciały, niezbędne będą raki, tutaj pamiętać trzeba, aby założyć je odpowiednio wcześniej w dogodnym i bezpiecznym terenie. Jeżeli mamy ze sobą na wycieczce wyposażenie górskie, pamiętajmy o jego używaniu — zawsze dopasowujemy go do panujących ekwipunek może być bardzo pomocny, jeżeli umiemy go prawidłowo informacje dotyczą szeroko rozumianego okresu letniego, czyli od późnej wiosny do wczesnej jesieni. W zimie szlak na Rysy zmienia się diametralnie i stanowi w tym okresie ogromne niebezpieczeństwo ze względu na północną wystawę oraz spore nastromienie stoków. Już przy pierwszym stopniu zagrożenia lawinowego można ulec wypadkowi. Do pokonywania zimą wysokogórskich szlaków niezbędny jest odpowiedni ekwipunek oraz doświadczenie w warunkach zimowych.

Szlak na najwyższy szczyt w Polsce, Rysy (2499 m n.p.m.) może być zamknięty do przyszłego roku - poinformował PAP dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN). W czwartek ten popularny szlak został zniszczony przez skały naniesione w wyniku ulewnych deszczy. Fot. Grzegorz Momot / PAP Zobacz zdjęcia zniszczonego szlaku na Rysy

Wielu uważa zdobycie Rysów od północy za bardziej honorowe - bo stanowiące większe wyzwanie Część szlaku jest ubezpieczona łańcuchem i dostępna dla sprawnego turysty. Co nie znaczy, że łatwa i bezpieczna Warunkiem udanej wycieczki jest rozpoczęcie jej wcześnie rano. Unikniemy tłumów i potencjalnej popołudniowej burzy Bez doświadczenia lepiej wybierzmy łatwiejsze szczyty - Wołowiec, Giewont, Kasprowy Wierch, Granaty Więcej takich tematów znajdziesz na stronie głównej Warto wiedzieć, że to nie Rysy są najwyższym szczytem Tatr Polskich. Rysy składają się z trzech wierzchołków. Najwyższy, o wysokości 2503 m położony jest na Słowacji. Niższy wierzchołek, ten, który zdobywamy turystycznie, ma wysokość 2499 m i znajduje się na granicy polsko-słowackiej. Szlak na Rysy, Przełęcz pod Rysami Najwyższym szczytem znajdującym się całkowicie w granicach Polski jest Kozi Wierch (2291 m położony w bocznej grani Tatr odgałęziającej się od Świnicy w kierunku wschodnim. Przez Kozi Wierch przebiega najtrudniejszy szlak turystyczny całych Tatr - Orla Perć Ale wróćmy do Rysów, pozostają one bowiem niewątpliwie królem Tatr Polskich, takim możliwym do zdobycia, ponieważ na wierzchołek wyprowadza szlak turystyczny. Jeśli spojrzymy na szczyt znad Morskiego Oka lub z jeszcze dalszej perspektywy, z kierunku północno-zachodniego - zobaczymy, że masyw przecięty jest potężną Rysą, biegnącą z góry na dół, lekko po skosie. Wzdłuż Rysy, ale obok niej, biegnie szlak letni. Wariant zimowy wiedzie Rysą. Pod względem trudności jest to drugi co do trudności szlak w Tatrach. Foto: Albin Marciniak / East News Orla Perć, Kozi Wierch, Kozie Czuby, Zamarła Turnia, Zmarzła Przełęcz, Mały Kozi Wierch Szlak na Rysy Wielu uważa też zdobycie Rysów od północy za bardziej honorowe - bo stanowiące większe wyzwanie. Górna część szlaku od tej strony jest ubezpieczona łańcuchem i dzięki temu trasa jest możliwa do pokonania przez sprawnego turystę. Co nie znaczy, że łatwa i bezpieczna - upadek w tak eksponowanym terenie może być niebezpieczny, a nawet grozić utratą życia. Wielu turystów wręcz prosi się o wypadek, wybierając się na Rysy w maju lub czerwcu bez raków. Tymczasem nawet w lipcu na szlaku powyżej Czarnego Stawu pod Rysami zalega jeszcze pole śnieżne. Wiosną, tj. w maju i czerwcu aż do Przełączki pod Rysami, czyli niemal do wierzchołka, trzeba zazwyczaj wędrować zimowym wariantem. Poślizgnięcie się na tym odcinku, bez raków, grozi śmiercią. W maju i czerwcu nieraz dochodzi tu do wypadków, w tym śmiertelnych. Foto: Albin Marciniak / East News Szlak na Rysy z Morskiego Oka Celem tego artykułu nie jest tylko przestraszyć, czy zniechęcić do wysokogórskich wędrówek po Tatrach. Statystyki te przytaczam ku przestrodze - bowiem wielu Polaków chce po Tatrach wędrować, nie mając ani wiedzy, ani doświadczenia i obycia w górskim terenie. W takim przypadku lepiej wybierzmy dolinny szlak lub wycieczkę na któryś z łatwiej dostępnych szczytów - Wołowiec, Giewont, Kasprowy Wierch, Granaty. Jeśli jednak czujemy się na siłach, mamy odpowiednie doświadczenie, dobrą kondycję, obycie z ekspozycją i w używaniu sztucznych ułatwień na szlakach, warto zdobyć króla Tatr Polskich. Dla satysfakcji, trudu, widoków. Trasa na Rysy. Jaki wariant wybrać? Najciekawszym wariantem jest zdobycie Rysów od strony północnej, a zejście na południe, na stronę słowacką. Pamiętajmy, aby w takim przypadku zabezpieczyć sobie transport do Polski. Wędrować będziemy czerwonym szlakiem. Warunkiem udanej wycieczki jest rozpoczęcie jej wcześnie rano. Na przykład o 5 lub 6. Unikniemy tłumów na szlaku, zmniejszymy ryzyko załapania się na ewentualną popołudniową burzę. Foto: Albin Marciniak / East News Czarny Staw pod Rysami, Morskie Oko i Bula pod Rysami Dobrym pomysłem jest nocleg w schronisku nad Morskim Okiem (pamiętajmy o wcześniejszym zarezerwowaniu noclegu) i wyruszenie na szlak rano spod schroniska. Odpada wówczas pierwszy etap wycieczki, czyli odcinek Palenica Białczańska - Morskie Oko. Jeśli jednak go pokonujemy, mamy dobrą okazję do rozgrzewki. Szlak jest łatwy, wiedzie drogą asfaltową, wyjątkiem są cztery kamienne skróty. Na tym etapie pokonujemy dystans 8,5 km oraz przewyższenie ok. 500 m. Powinniśmy pokonać drogę w 2 - 2,5 godz. Foto: Albin Marciniak / East News Morskie Oko w szczycie sezonu Oczywiście, trasę nad największe jezioro Tatr możemy przebiec głusi i ślepi na to, co wokół nas, ale warto poświęcić nieco uwagi na otoczenie szlaku. Drzewostan w trakcie przebudowy, porost zwany brodaczką na korze drzew iglastych, widoki na Dolinę Białej Wody, urwisko Młynarza, limby w masywie Wołoszyna, a wyżej - Żabiego, lawiniaste żleby w masywie Opalonego - to tylko niektóre ciekawostki na szlaku. Jesteśmy na ścieżce edukacyjnej - oznacza to, że co kilka kilometrów ustawione są tablice z informacjami dotyczącymi topografii, flory i fauny rejonu, w którym się znajdujemy. Ważna jest szczególnie pierwsza tablica, bowiem ustawiona jest w miejscu, z którego możemy zobaczyć najwyższy szczyt Tatr - Gerlach. Foto: Shutterstock Gerlach W schronisku nad Morskim Okiem warto wypić kawę lub posilić się śniadaniem. I dalej w drogę - nie ma na co czekać. Przed nami drugi, ok. godzinny etap - okrążenie fragmentu najsłynniejszego jeziora Tatr i strome podejście na próg Czarnego Stawu pod Rysami wzdłuż Czarnostawiańskiej Siklawy. Morskie Oko ma 54 metry głębokości, ale Czarny Staw Pod Rysami jest jeszcze głębszy - dno opada na 76,4 metry, co czyni je drugim co do głębokości stawem w Tatrach (pierwszy to Wielki Staw Polski). Widok znad tego jeziora jest kameralny, ale spektakularny. Jest tu ciszej i spokojniej niż nad zatłoczonym często Morskim Okiem. Foto: Albin Marciniak / East News Czarny Staw i Bula pod Rysami Granitowe olbrzymy - Żabie, Niżne Rysy, Rysy, Wołowa Turnia, Mięguszowiecki Szczyt Czarny - wznoszą się w ciszy, tuż nad nami tworząc skalny amfiteatr. Po prawej stronie widzimy najsłynniejszą taternicką ścianę: Kazalnicę Mięguszowiecką opadającą z Czarnego Mięguszowieckiego Szczytu. Z progu Wyżniego Czarnostawiańskiego Kotła spada w stronę Czarnego Stawu pod Rysami wodospad. To Dymiąca Woda. Jeśli zawieje mocniej wiatr, zrozumiemy nazwę: wąska siklawa rozwieje się niby welon. Gdy odwrócimy się do stawu plecami, przed nami w dole zobaczymy szeroką perspektywę: Morskie Oko i jego otoczenie. Foto: Albin Marciniak / East News Rysy i Mięguszowieckie Szczyty Po krótkim odpoczynku ruszamy w dalszą drogę. Stąd na szczyt czeka nas ok. 2-godzinny, najtrudniejszy, najbardziej stromy odcinek. Szlak na Rysy okrąża częściowo staw, następnie wznosi się stromo aż do wierzchołka Rysów, przy czym stopień trudności wzrasta wraz z wysokością. W górnych partiach, powyżej Buli pod Rysami, wiedzie po eksponowanych odcinkach ubezpieczonych łańcuchami. To najbardziej ekscytujący odcinek naszej wycieczki, która tu momentami przypomina wspinaczkę. Wokół nas przestrzeń i widoki zapierające dech w piersiach: pod stopami tafle Czarnego Stawu pod Rysami i Morskiego Oka, nad nami ostra piękna turnia - "płetwa" Żabiego Konia, przytłaczający masyw Mięguszowieckich Szczytów, i otwierające się na północy i północnym zachodzie coraz dalsze perspektywy na kolejne szczyty i dalsze granie Tatr. Szczególnie mocnym i pięknym wrażeniem jest przejście niemal ostatniego odcinka: wąskiej Przełączki pod Rysami. Na ten moment otwiera nam się przestrzeń na wschodnią stronę i pod stopami widzimy... powietrze, a w głębi, nisko wnętrze dzikiej Doliny Ciężkiej z Ciężki Stawem hen głęboko w dole. Tak jak my teraz chyba czują się orły. Wychodzimy na szczyt Rysów. W szczycie sezonu, przy ładnej pogodzie, będzie tu prawdopodobnie odpoczywać po trudach wyjścia kilkadziesiąt osób. Nam też należy się odpoczynek. Usiądźmy, popatrzmy na świat Tatr rozpościerający się wokół. Foto: Ventura / Shutterstock Chata pod Rysami Jeśli zaplanowaliśmy zejście na stronę słowacką - przed nami piękna, długa tura w głąb Doliny Mięguszowieckiej, z możliwością odpoczynku w najwyżej położonym schronisku w Tatrach - Chacie pod Rysami. Szlak na południową stronę jest znacznie łatwiejszy niż ten od strony polskiej, ale nie lekceważmy go - przed nami są również fragmenty strome i kruche, ubezpieczone łańcuchem. Metą jest Szczyrbski Staw. Foto: Shutterstock Szczyrbskie Jezioro (Szczyrbskie Pleso) Cała wycieczka powinna nam zająć ok. 10 godzin, ale jeśli mamy wolniejsze tempo marszu lub napotkamy na korki na szlaku - musimy liczyć się z dłuższym czasem wycieczki, który sięgnąć może nawet 12 - 13 godzin i ok. 1500 metrów deniwelacji. Zimą wycieczka na Rysy to zupełnie inna bajka. Wymaga doświadczenia taternickiego oraz odpowiedniego sprzętu - raków, czekana, liny, sprzętu lawinowego.
Wierzcie mi, napar kokeichy wypity na wysokości ok. 2300 zyskuje inny wymiar :-) Czyste powietrze, przejrzysty widok na otaczające szczyty, nikła tafla stawów w dole, echo odbijające się od skał - to wszystko sprawia, że chcesz pozostać jeńcem tej chwili. To, co na dole zajmuje twoje myśli okazuje się tak szalenie nieistotne.
Kolejna pozaszlakowa wycieczka w polskiej części Tatr. Tym razem wybieram się na trzeci najwyższy szczyt naszego kraju – mierzące 2430 metry Niżnie Rysy. Przy okazji, odwiedzam też położoną w pobliżu wierzchołka Tomkową Jaskinię. Nie da się ukryć, że zaczęło mnie ostatnio ciągnąć do chodzenia poza szlakiem. Jakiś czas temu odwiedziłem Cubrynę, później Kończystą i po obu tych wycieczkach chciałem więcej. Cóż, to chyba naturalne, jeśli człowiek schodzi już niemal wszystkie znakowane trasy, lecz nadal ciągnie go w Tatry i pragnie odwiedzać nowe miejsca. Pomysł na kolejne wejście miałem już od jakiegoś czasu. Niżnie Rysy wydawały mi się atrakcyjnym celem, z ładnymi widokami oraz trasą bez trudności orientacyjnych i niezbyt wymagającą technicznie. W sam raz dla kogoś, kto dopiero zaczyna włóczyć się poza wytyczonymi ścieżkami. Pozostało więc tylko nauczyć się drogi oraz czekać na odpowiednie warunki pogodowe. Niżnie Rysy – podstawowe informacje Tak jak wspomniałem kilka akapitów wcześniej, Niżnie Rysy są trzecim pod względem wysokości szczytem leżącym na terenie Polski. Ustępują jedynie Rysom (2499 metry – polski wierzchołek) oraz Mięguszowieckiemu Szczytowi Wielkiemu (2438 m Góra ma cztery wierzchołki, oddzielone niewielkimi przełączkami, z których najwyższy mierzy i 2430 metry. Pozostałe to: południowy wierzchołek (2405 m) oraz Zadnia (2410 m) i Skrajna (2375 m) Turnia w Niżnich Rysach. Niżnie Rysy to bardzo ciekawy cel taternicki, na którego ścianach wytyczono wiele tras o różnym stopniu trudności. Nie jest to jednak góra wyłącznie dla wspinaczy. Na główny wierzchołek można również wejść dość łatwą trasą od Buli pod Rysami. Nie stwarza trudności technicznych ani orientacyjnych, a w skali taternickiej jest wyceniona na 0 (czyli „bardzo łatwa”). Należy mieć jednak na uwadze, że jest to skala dla osób wspinających się. W rzeczywistości jest podobnie, jak na normalnym szlaku na Rysy od polskiej strony. No, może nieco mniej używa się rąk, ale za to nawierzchnia jest o wiele bardziej krucha. Do tego dochodzi konieczność długiego dojścia do Buli pod Rysami od schroniska nad Morskiem Okiem bądź z Palenicy Białczańskiej. Po słowackiej stronie góry, kawałek pod przełączką między głównym a południowym wierzchołkiem, znajduje się Tomkowa Jaskinia – niewielka grota skalna o płaskim dnie, którą od czasu do czasu taternicy wykorzystują jako miejsce do spania. Choć Niżnie Rysy leżą poza szlakiem, można na nie wejść całkowicie legalnie. Jedynym wymaganiem jest umieszczenie odpowiedniego wpisu w książce wyjść taternickich znajdującej się na pierwszym piętrze schroniska nad Morskim Okiem. Jeśli będziemy iść najprostszą, opisywaną w tym tekście drogą, sprzęt wspinaczkowy będzie zbędny. Ze względu na kruchy teren, warto zabrać jedynie kask. Poza tym, można iść tak, jak na każdą inną wycieczkę po Tatrach Wysokich. Na koniec jeszcze kwestia ubezpieczenia. Co prawda, na szczyt wchodzi się od polskiej strony, jednak wierzchołek leży na granicy ze Słowacją. Dodatkowo, jeśli będziemy chcieć zajrzeć do Tomkowej Jaskini, wtedy schodzimy już kilkadziesiąt metrów za granicę. Ewentualny wypadek może więc skutkować kosztowną akcją ratunkową. Warto zatem rozważyć zakup odpowiedniej polisy ubezpieczeniowej. Opis wejścia na Niżnie Rysy Dojazd z Krakowa Dziś opcja autobusowa, bo jest środek tygodnia i mimo świetnej, pewnej pogody, nikt inny nie chciał jechać. Wieczorem przygotowuję jedzenie i wcześniej kładę spać, by złapać możliwie dużo snu. Budzik dzwoni 3:30. Zrywam się, ogarniam co trzeba, pakuję plecak i wychodzę w domu, udając w stronę dworca autobusowego w centrum miała. Jakieś 30-40 minut później jestem na miejscu. Celowałem w kurs startujący o 4:58, jednak gdy wszedłem na płytę, zobaczyłem jakiś inny autobus właśnie opuszczający stanowisko. Co to? Tego nie było na rozkładzie. Ale skoro jest okazja pojechać nieco wcześniej, to oczywiście, że chcę skorzystać. Macham kierowcy, a ten bez problemu zatrzymuje się i wpuszcza na pokład. Ostatecznie, nie było warto. Autobus trochę się wlekł, a w dodatku zrobił jeszcze przerwę na stacji benzynowej, więc w Zakopanem jesteśmy praktycznie równo z późniejszym kursem, około 7:00. Wysiadam i idę zająć miejsce w busie jadącym do Morskiego Oka. Czekam kilkanaście minut aż się zapełni, a potem ruszamy w kolejną, trwającą nieco ponad pół godziny podróż. Z Palenicy do Morskiego Oka Do Palenicy docieramy około 7:45. Opuszczam busa, kupuję bilet w kasie przed wejściem do parku narodowego i rozpoczynam marsz w stronę jednego z najsłynniejszych polskich jezior. Jest prawie środek września, więc dni są coraz krótsze, lecz wciąż mam jakieś 11,5 godziny do zachodu słońca. Powinno spokojnie wystarczyć, by zrobić całą trasę za dnia. Drogę na Morskie Oko znam już praktycznie na pamięć. Myślę, że każdy zainteresowany Niżnimi Rysami ma podobnie, więc odpuszczę sobie dokładniejszy opis trasy. Pod schroniskiem melduję się około 9:15, po półtorej godzinie dreptania asfaltową drogą w tłumie innych turystów. Wchodzę do budynku, udaję na pierwsze piętro i tam, w pokoju na wprost, rejestruję swoją wycieczkę w książce wyjść taternickich. Leży na stoliku, otwarta, z długopisem obok. Wpisuję cel wycieczki, wybraną drogę (Niżnie Rysy, WHP 1041), datę i godzinę wyjścia, planowany czas powrotu oraz inicjały lidera zespołu (czyli swoje). Widzę, że dziś jestem na pozycji dwunastej, czyli mimo środa tygodnia, zainteresowanie wspinaniem wciąż jest spore. Standardowo, przeglądam inne wpisy. Dominują Mnich i Mięgusze, choć zauważam też jedną pozycję dotyczącą Niżnich Rysów. A więc będę miał towarzystwo. Niżnie Rysy widziane znad Morskiego Oka. Ponoć często mylone przez turystów z tymi „głównymi” Rysami. Podejście do Czarnego Stawu pod Rysami Po wyjściu ze schroniska, schodzę nad taflę jeziora i ruszam na jego przeciwny brzeg. Do wyboru mam dwie ścieżki: po lewej lub prawej stronie, obie oznaczone kolorem czerwonym i o mniej więcej podobnej długości. Postanawiam, że teraz pójdę wschodnim brzegiem, a wrócę po zachodniej stronie. Szlak po wschodniej stronie Morskiego Oka. W tle dobrze widoczne wszystkie Mięguszowieckie Szczyty oraz Cubryna. Ścieżka składa się z dużych, dość wygodnych bloków. Pomijając parę niewielkich, kilkumetrowych podejść, jest niemal płaska i marsz nią nie powoduje żadnego zmęczenia. Można się wręcz zrelaksować, ciesząc pięknym otoczeniem. Bo Morskie Oko, mimo swojej nie najlepszej opinii, to wciąż bardzo ładne miejsce! Kamienny chodnik stanowi znaczną większość ścieżki wokół Morskiego Oka. Dojście na drugą stronę jeziora zajmuje mi niecałe 20 minut. Tam, tuż za Czarnostawiańską Siklawą, obie ścieżki się łączą. Teraz już wspólnym wariantem prowadzą ku górze, nad brzeg innego pięknie położonego jeziora: Czarnego Stawu pod Rysami. Podejście jest początkowo łagodne, ale już po paru minutach zamienia się w strome zakosy. To najbardziej wymagający do tej pory odcinek. Wiem jednak, że to dopiero początek trudności, więc zwalniam i staram się oszczędzać siły. Nie chcę doprowadzić do sytuacji z Kończystej, gdzie przez parę godzin szło mi się świetnie, ale w okolicy szczytu „skończył się prąd” i ostatni odcinek pokonywałem już na zmęczeniu. W sumie, podobną sytuację miałem na Rysach zimą. Wniosek więc taki, że na wymagających trasach, lepiej po prostu oszczędzać siły nawet, gdy nie wydaje się to jeszcze konieczne. Początek podejścia do Czarnego Stawu pod Rysami. Szlak dość szybko robi się bardziej stromy i wymagający. Mija kolejne około 40 minut i staję nad brzegiem Czarnego Stawu. Stąd również nieźle widać Niżnie Rysy. I choć są bliżej niż, gdy oglądałem je stojąc pod schroniskiem, tutaj lepiej uświadamiam sobie, jaki kawał drogi mnie jeszcze czeka. Nad brzegiem Czarnego Stawu pod Rysami. Niżnie Rysy dominują w środkowej części zdjęcia. Czerwonym szlakiem na Bulę pod Rysami Po chwili przerwy na jedzenie, picie i jakże ważne w ten słoneczny dzień, posmarowanie się kremem z filtrem UV, ruszam w dalszą drogę. Jej pierwszy etap prowadzi lewym brzegiem Czarnego Stawu. Idzie się podobne, jak przy Morskim Oku, z tym, że tu kamienny chodnik jest nieco mniej równy i wymaga odrobinę więcej ostrożności. Wędrówka wschodnim brzegiem Czarnego Stawu pod Rysami. Na przeciwnym brzegu ścieżka zaczyna się wznosić. Najpierw łagodnie, później coraz stromiej. Teren, z trawiastego, stopniowo zmienia się w bardziej skalisty. Początkowo równy chodnik też traci swoją regularność i ewoluuje w luźno ułożone kamienie. Robi się po prostu trudniej. Niewielki wodospad widoczny w początkowym etapie podejścia na Bulę pod Rysami. Szlak niemal cały czas prowadzi w zacienionym terenie. Wyzwania są w zasadzie dwa. Pierwsze kondycyjne – podejście jest dość ostro nachylone i nie daje wielu miejsc do odpoczynku. Drugie natomiast wiąże się z nawierzchnią. Kamienie albo są mocno pokruszone, albo wyślizgane przez tysiące chodzących tędy osób. W dodatku, ze względu na niemal stałe zacienienie szlaku, to wszystko przeważnie jest mniej lub bardziej wilgotne, więc o poślizgnięcie nietrudno. Warto zachować ostrożność, bo wypadki zdarzają się tu dość często. Z biegiem czasu szlak odchyla się w lewo, odsłaniając widok na cztery wierzchołki Niżnich Rysów. Od tej pory będę je miał już cały czas w zasięgu wzroku. To właśnie między innymi dlatego, trasę na Niżnie Rysy uważa się za łatwą orientacyjnie. Cztery wierzchołki Niżnich Rysów widoczne podczas podejścia na Bulę. Po chwili dalszej wędrówki stromymi zakosami wkraczam na teren Kotła pod Rysami. Tu ciężko już o trawiastą nawierzchnię. Dominują piargi, tworzące surowy, wysokogórski krajobraz. Ścieżka wypłaszcza się, co pozwala na chwilę odpoczynku po wymagającym podejściu. Po lewej stronie mam Bulę – charakterystyczny skalny taras, gdzie co najmniej kilku turystów robi sobie dłużą przerwę. Skalne rumowisko w okolicach Buli pod Rysami. Bula pod Rysami (w prawej części zdjęcia, na granicy cienia). W oddali, nieco po lewej stronie, widać piękny filar Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego. Wejście na Niżnie Rysy Przez chwilę idę jeszcze za oznaczeniami czerwonego szlaku. Ścieżka wygląda podobnie do fragmentu kawałek przed Bulą – niezbyt równe kamienie w roli chodnika i sporo kruszyzny dookoła. Szlak na Rysy kawałek ponad Bulą. Pora zacząć wypatrywać miejsca, gdzie należy zejść ze szlaku. W opisach spotkałem się z dwoma wersjami: albo po pierwszym odcinku łańcuchów, albo jakieś 150 metrów przed wejście na grzędę, którą prowadzi letni wariant szlaku na Rysy. Czy chodzi o to samo miejsce? Szczerze mówiąc, nie wiem, ale chyba to nie ma zbyt dużego znaczenia. Niżnie Rysy mam non stop w zasięgu wzroku, a zbocze po lewej stronie wygląda cały czas podobnie, więc pewnie miejsce zejścia ze ścieżki nie ma większego znaczenia. Dochodzę do pierwszych łańcuchów i zatrzymuję się. Po lewej stronie widzę coś, co można by uznać za ścieżkę wydeptaną po kruchej, niemal żwirowej nawierzchni. Niby nie jest to „po pierwszych łańcuchach”, ale skoro ktoś tędy chodził, to pewnie i ja mogę spróbować. Szczególnie, że jestem sobie w stanie wyobrazić ścieżkę stąd do niemal samego szczytu. Trasa na Niżnie Rysy od momentu zejścia ze szlaku. Przebieg orientacyjny, możliwych jest wiele innych wersji. Skręcam i praktycznie od razu przekonuję się, że faktycznie trasa na Niżnie jest bardzo krucha. W niektórych momentach dosłownie kamienie osuwają się w dół po naciskiem buta. Choć nachylanie zbocza nie jest duże, moje tempo na tym odcinku mocno spada. Aha, teoretycznie czas wejścia na szczyt Niżnich Rysów od Buli pod Rysami wynosi 1 godzinę i 15 minut. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce. Przez parę minut męczę się na piarżystej ścieżce. Później trafiam w końcu na nieco łatwiejszy teren. Po prawej stronie widzę tłum ludzi zmierzających na Rysy. Oni pewnie też mnie widzą, jednak nikt nie wykazuje jakiejkolwiek oznaki zainteresowania gościem, który przed chwilą zszedł ze szlaku i idzie sobie nie wiadomo gdzie. Moje pierwsze wrażenie jest następuje: z jednej strony cały czas widzę, gdzie mam iść, ale kompletnie nie mam pojęcia, jaką wersję trasy wybrać. Rozglądam się za jakimiś kopczykami, ale na tym gruzowisku nie mogę żadnego dojrzeć. Idę więc tak, jak mi się wydaje, że ma sens. Wiem, że należy się kierować na przełęcz pomiędzy głównym a południowym wierzchołkiem, a trasa ma się lekko odchylać w lewo. Kojarzę też, z któregoś z opisów, że przy trasie powinien być jakiś mokry żleb. I faktycznie mam coś takiego po swojej lewej stronie, więc po prostu idę wzdłuż tego płytkiego rowu, starając się wybierać możliwie najmniej sypkie podłoże. W pewnej chwili zauważam u góry dwie osoby. Bez wątpienia, też idą na Niżnie i to najpewniej dokładnie tą samą trasą, co ja. Czyżby to ta dwójką, która również rano wpisała się do książki wyjść? Po chwili obserwacji widzę już, że idą dość wolno, więc kto wie, może ich jeszcze dogonię? Podejście jest łatwe orientacyjnie (kieruję się na przełęcz pomiędzy głównym a południowym wierzchołkiem), ale odbywa się po bardzo kruchym terenie. Przez chwilę idę wzdłuż płytkiego, nieco mokrego żlebu. Gdy żleb po lewej staje się płytszy, przechodzę na jego drugą stronę i kontynuuję podejście. Wyżej w sumie niewiele się zmienia. Cel nadal jest oczywisty, a poza wymagającą ostrożności nawierzchnią, żadne trudności nie występują. Im wyżej się znajduję, tym mniej widoczny staje się główny wierzchołek. W końcu zostaje z niego tylko niewielka, skalna igła, która jednak wciąż stanowi dobry punkt orientacyjny. Przebieg trasy w górnej części podejścia. Idę jeszcze kawałek i faktycznie, zgodnie z wcześniejszymi przypuszczeniami, doganiam tę również wchodzącą na Niżnie Rysy parę. Zamieniamy parę zdań, a później razem kierujemy w stronę przełęczy pomiędzy wierzchołkami. Wiem, że końcówka tej trasy ma dwa warianty. Można albo wspinać się aż do przełęczy i dopiero później skręć w lewo, by po niezbyt trudnej grani dotrzeć na szczyt, albo odbić w lewo kawałek przed przełęczą i nieco skrócić sobie drogę. Szczerze mówić, nie mam pojęcia, w którym momencie najlepiej zrobić ten skręt. To znaczy, nic się nie wyróżnia na tyle, żeby było oczywistą podpowiedzią. Teren jest tu tak jednorodny, że na dobrą sprawę, można by tam skręcić w dowolnej chwili, choć oznaczałoby to wpakowanie się w nieco bardziej stromy teren. Wybieramy więc marsz ku przełęczy. Dopiero kawałek przed nią jestem w stanie zidentyfikować niewielkie wgłębienie terenu, które jednoznacznie prowadzi na wierzchołek. Ten skręt znajduje się jednak tak blisko przełęczy (kilka, może kilkanaście metrów), że ostatecznie nie wiem, czy to jest wariant „po szerokiej grani” czy ten ze skrętem w lewo przed przełęczą. Droga na szczyt Niżnich Rysów. Zdjęcie z przełęczy pomiędzy głównym a południowym wierzchołkiem. Zaglądam na chwilę na przełęcz (wiem, że jeszcze tu wrócę, gdy będę szukał Tomkowej Jaskini), a później wracam na zaznaczoną na powyższym zdjęciu drogę i kontynuuję podejście w stronę szczytu. Finalne podejście na główny wierzchołek Niżnich Rysów. Wspinam się ostrożnie po coraz większych kamieniach i po chwili, jako pierwszy z naszej niedawno uformowanej trójki, wchodzę na szczyt. Niżnie Rysy zdobyte! Widok jest przepiękny. Pierwszym, co rzuca się w oczy jest tłum, a właściwie dwa tłumy na dwóch wierzchołkach Rysów. Myślę, że spokojnie może tam być nawet 50 osób. Dla odmiany, tutaj, na sąsiednim szczycie, jest nas tylko troje. Oprócz Rysów, świetnie widać też Mięguszowieckie Szczyty, Orlą Perć, Tatry Bielskie oraz spory kawałek słowackiej części Tatr Wysokich. Pogodę wciąż mamy doskonałą, więc absolutnie nic nie przesłania nam tych fantastycznych krajobrazów. Widok w kierunku dwóch wierzchołków Rysów. Za nimi Wysoka (ta wyższa) oraz nieco dalej Ciężki Szczyt. Widok w kierunku Mięguszowieckich Szczytów. Kolejno od prawej: Wielki (ten ze stromym filarem), Pośredni oraz Czarny. W lewej części zdjęcia, w oddali dobrze widać zakrzywiony szczyt Krywania. Widok w stronę Orlej Perci (długa grań na dalekim planie w środkowej części zdjęcia). Tatry Bielskie (w oddali po lewej) oraz słowacka część Tatr Wysokich. W prawej części zdjęcia górują Lodowy Szczyt i Łomnica. Chyba najbardziej efektowny krajobraz, który można zobaczyć z Niżnich Rysów. Od lewej: najwyższy w Tatrach Gerlach, później ścięty szczyt Ganku z postrzępioną granią prowadzącą aż do Kończystej, a na końcu, w prawej części fotografii, Wysoka i Ciężki Szczyt. Na środku zdjęcia widać też Galerię Gankowa wraz z 300-metrową ścianą opadającą ku Dolinie Ciężkiej. Tomkowa Jaskinia Na szczycie spędzam jakieś 40 minut. Jest naprawdę fajnie, ale czas ruszyć dalej i odwiedzić kolejny punkt na dzisiejszej trasie. Opuszczam więc wierzchołek i zaczynam zejście z powrotem w stronę przełęczy. Przekładowa trasa zejścia na przełączkę pomiędzy głównym a południowym wierzchołkiem Niżnich Rysów. Mija parę minut i docieram na dół. A właściwie docieramy, bo chłopak ze spotkanej po drodze pary zdecydował się iść ze mną. Zadnia Przełączka w Niżnich Rysach – miejsce, skąd schodzi się do Tomkowej Jaskini. W tle dobrze widoczny Gerlach. Podchodzę do krawędzi i zaglądam na wschodnia stronę. Jest nieco stromiej, ale spokojne dałoby się zejść. Tylko gdzie? Wiem, że jaskinia znajduje się poniżej przełęczy, po prawej stronie po zejściu na „pierwsze trawki”. Tylko, że tu takich trawek jest wszędzie pełno i kompletnie nie wiem, o które może chodzić. No trudno, czasu mam sporo, więc pozostaje mi po prostu zejść i sprawdzić. Najwyżej nic nie znajdę i wrócę na przełęcz. Spojrzenie na wschodnią stronę z Zadniej Przełączki w Niżnich Rysach. Z opisów kojarzę, że należy schodzić żlebem. No więc pakuję się w żleb i wytracam kilka metrów. Później jednak robi się stromiej – nic ekstremalnego, ale zauważam po lewej stronie łatwiejszą drogę. Wykonuję więc lekko eksponowany, kilkumetrowy trawers po paru dużych głazach, a następnie już nietrudnym wariantem schodzę na coś z stylu trawiastej półki. W międzyczasie, mój nowo poznany kolega rezygnuje. Droga wydaje mu się niepewna, a na szczycie zostawił swoją partnerkę. Żegnamy się więc, a ja kontynuuję poszukiwania samodzielnie. Choć tak na dobrą sprawę, to nie ma już co kontynuować. Rozglądam się i niedaleko po swojej prawej stronie zauważam wejście do jaskini. Próbuję wołać tamtego chłopaka, ale nikt nie odpowiada. Chyba zdążył już odejść kawałek. Dojście do Tomkowej Jaskini. Zdjęcie zrobione w końcówki zejścia żlebem / ścianką pod przełęczą między wierzchołkami. Widoczne wejście do jaskini. Końcówka dojścia do Tomkowej Jaskini to nieznacznie eksponowany trawers po trawiasto – kamiennym podłożu. Nietrudny, ale trzeba być czujnym, żeby się nie poślizgnąć. Sama jaskinia okazuje się dość mała. Składa się z jednej komory z płaskim dnem, gdzie w razie potrzeby, dość komfortowo biwakować może kilka osób. Z tego co wiem, jest ona dość często używana przez amatorów górskiego spania i efektownych wschodów słońca. Czuję się jednak lekko rozczarowany. Jaskinia jest brudna i zaśmiecona. Przy ścianie wisi duża, niebieska płachta, na podłodze leży podarta karimata, obok której walają się resztki potarganej folii NRC. Do tego, przy wejściu znalazłem jakieś plastikowe pudełka i sztućce. Nieładnie, trochę wstyd za takich „taterników”, który nie potrafią po sobie nawet podartej folii pozbierać. Ok, dość marudzenia, pora na pozytywy. Bo te oczywiście są, głównie w postaci równie fajnych widoków, co ze szczytu. Myślę, że oglądanie stąd wschodu słońca musi naprawdę robić ogromne wrażenie. Widoki z Tomkowej Jaskini. Od prawej, dwa charakterystyczne szczyty to Ganek i Gerlach, a bardziej na środku, w oddali można dostrzec ostre wierzchołki Staroleśnego Szczytu. W dole widać również Zmarzły Staw pod Wysoką. Wnętrze tej niewielkiej jaskini (ujęcie bez większości znalezionych tu śmieci). Po zajrzeniu w każdy kąt i nacieszeniu się widokami, postanawiam wracać na przełęcz. Najpierw wąską ścieżką idę parę metrów na północ, wzdłuż opadającej ku wschodowi ściany, a potem staję pod nią i zastanawiam nad optymalnym wariantem wejścia. W sumie jest ich wiele, więc nie ma co dokładnie opisywać jedynego słusznego. Ja decyduję się wracać tak, jak tu schodziłem. A więc najpierw po prawej stronie ściany, później ten kilkumetrowy, lekko eksponowany trawers w lewo i już łatwo do góry, aż na samą przełęcz. Jeśli ktoś jednak nie chciałby robić tego trawersu, można też nie wracać na przełęcz, tylko skręcić w prawo i dość prostą ścieżką wejść na grań prowadzącą ku głównemu wierzchołkowi. Powrót spod Tomkowej Jaskimi w stronę Zadniej Przełączki w Niżnich Rysach. Przykładowe drogi wejścia na przełęcz. Ściana na około 10 metrów wysokości i choć na zdjęciach może wyglądać trudno, w rzeczywistości, nie powinna nikomu sprawić problemów. Co jednak nie zmienia faktu, że trzeba sobie pomagać rękami i jest to najambitniejsze wspinanie dzisiejszego dnia. Zejście do Buli pod Rysami Po chwili stoję już na przełączce. Pora na drogę w dół. Z jednej strony bardzo oczywistą, bo muszę po prostu dojść do Buli, ale z drugiej – kompletnie nie mam pojęcia jaki wariant wybrać. Niby szedłem tędy jakąś godzinę czy dwie temu, ale ten cały żwir wygląda niemal jednolicie. No nic, trzeba jakoś iść. Powoli i bardzo ostrożnie, bo tu niemal wszystko może uciec spod buda i spowodować nieprzyjemną wywrotkę. Od czasu do czasu natrafiam na jakiś kopczyk albo fragment wydeptanej ścieżki. Zaraz potem ślady jednak giną i znów nie wiem, czy idę poprawnie. Chyba tu jednak nie ma rozróżnienia na poprawnie i niepoprawnie. Muszę po prostu wytracać wysokość. Orientacyjny przebieg zejścia z Niżnich Rysów. Tu już nieco niżej, choć w równie nieprzyjemnym terenie. Bula pod Rysami coraz bliżej. W dolnej części zdjęcia można zauważyć fragment jakiejś wydeptanej ścieżki. Dość szybko dociera do mnie, że schodzę nieco inną trasą, niż szedłem do góry. Teraz jestem trochę bliżej grzędy, bardziej na południe od wcześniej wybranej drogi. Czy to problem? Absolutnie nie – tak jak pisałem, jest tu niemal pełna dowolność zejścia. Choć napotykane od czasu do czasu kopczyki sugerują, że ten wariant wybrało w przeszłości co najmniej kilka osób (tyle, że przy wchodzeniu też zdarzało mi się trafiać na kamienne kopce i fragmenty ścieżek). Końcowy odcinek zejścia. Okazuje się, że do czerwonego szlaku docieram w zupełnie innym miejscu, niż z niego zszedłem. Teraz jestem nieco powyżej wspominanych już parę razy pierwszych łańcuchów. Czy ten wariant jest lepszy? Ciężko powiedzieć, choć wydaje mi się, że w tej wersji fragment bezpośrednio przy zejściu ze szlaku jest nieco mniej kruchy. Więc może lepiej faktycznie przejść te łańcuchy i dopiero później skręcić w stronę Niżnich Rysów. Znakowanym szlakiem schodzę jeszcze chwilę, później omijam żelastwo od prawej strony (bo jak można z niego bezpiecznie nie korzystać, to mam z zwyczaju tak robić) i ruszam dalej w stronę Buli. Tam urządzam sobie chwilę zasłużonej przerwy. Pierwszy odcinek łańcuchów na szlaku na Rysy. Bula pod Rysami z widokiem na Morskie Oko i Czarny Staw. Powrót do Palenicy Choć mogłoby się wydawać, że najgorsze mam już za sobą, niestety jest to dalekie od prawdy. Zejście do Czarnego Stawu jest równie strome i nierzadko także dość kruche, więc nadal zalecana jest spora dawka ostrożności. Zaletą są natomiast bardzo ładne widoczki na dwa słynne tatrzańskie jeziora: Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami. Mimo wzmożonej uwagi, i tak zaliczam drobną wywrotkę. Na szczęście, do ziemi nie było daleko, więc poza brudną od mokrego piachu ręką, zupełnie nic się nie stało. Wracam na nogi i kontynuuję mozolną drogę w dół. Zejście z widokiem na Czarny Staw po Rysami. W oddali widać również kawałek Morskiego Oka. Gdy kończę zejście jest około 14:30. Wciąż mijam jednak zmierzające ku Rysom osoby! I tu kompletnie nie dziwi mnie, że akurat większość z tych osób wygląda na totalnie nieprzygotowane na ten rodzaj szlaku. Adidasy, jeansy, bluza z kapturem i niewielki plecak wyglądający na prawie pusty. Cóż, mam nadzieję, że mają chociaż latarki, bo jeśli faktycznie dojdą na szczyt, to większość drogi powrotnej będą robić już sporo po zachodzie słońca. Ja tymczasem docieram nad brzeg Czarnego Stawu. Z ulgą witam płaski, w miarę równy chodnik, którym obchodzę staw od prawej strony. Powrót wzdłuż brzegu Czarnego Stawu. Na drugim brzegu trafiam na tłumek, który to właśnie w tym miejscu zakończył podejście i relaksuje się nad wodą. Niestety, są również schodzący, którzy kompletnie nie respektują reguły poruszania się prawą stroną ścieżki i nieco utrudniają mi zejście do Morskiego Oka. Ostatecznie, po kolejnym trochę bardziej wymagającym zejściu, docieram i do tego jeziora. Pora na powrót do schroniska. Tym razem, wybieram jednak ścieżkę po zachodniej stronie. Schronisko nad Morskim Okiem widziane z przeciwnego brzegu jeziora. Szlak wokół Morskiego Oka – wariant po zachodniej stronie. Ścieżka okazuje się dość podobna do tej, którą szedłem rano. Jej największą atrakcją wydaje się być wodospad Dwoista Siklawa, zlokalizowany mniej więcej w jednej trzeciej trasy. Wodospad Dwoista Siklawa przy szlaku wokół Morskiego Oka. Po dojściu do schroniska, przeciskam się przez zgromadzony przed budynkiem i w jego wnętrzu tłum, by jakoś dostać na pierwsze piętro i wykreślić swój wpis z książki wyjść taternickich. Później opuszczam to niezbyt przyjemne miejsce i ruszam w niemal półtoragodzinną, jeszcze mniej przyjemną drogę powrotną po asfalcie do Palenicy. Eh, zachciało się bawić w rejonie Morskiego Oka, to teraz trzeba swoje odcierpieć. Na parking docieram około 16:50, a więc po niecałych 9 godzinach od startu. Wsiadam do podstawionego busika, który po chwili rusza i zawozi mnie na dworzec w Zakopanem. Tam szybka przesiadka na autobus do Krakowa, kolejnych kilka godzin nudy, później jeszcze dojście z przystanku i ostatecznie, parę minut przed 20-stą melduję się z powrotem w mieszkaniu. Niżnie Rysy – podsumowanie Chyba nie sposób opisać tej wycieczki inaczej, niż jako pełen sukces. Udało mi się zarówno zdobyć Niżnie Rysy, jak i odwiedzić Tomkową Jaskinię. A to wszystko bez pobłądzeń, bez zajechania ogranizmu i przy doskonałej pogodzie. Chciałoby się, żeby wszystkie tatrzańskie wypady były równie udane! Czy Niżnie Rysy czymś mnie zaskoczyły? Chyba niezbyt, bo zgodnie z zaczerpniętymi wcześniej informacjami, trasa okazała się łatwa orientacyjnie i bez technicznych trudności, choć faktycznie – bardzo krucha. Być może nawet bardziej niż podejście na Hińczową Przełęcz podczas wyjazdu na Cubrynę. Dostałem więc dokładnie to, na co się nastawiłem. Myślałem za to, że będę miał więcej problemów ze znalezieniem Tomkowej Jaskini. A tymczasem, całe poszukiwania ograniczyły się do krótkiego zejścia z przełęczy, skrętu w prawo i przejścia jeszcze paru metrów. Jeśli więc ktoś myśli o rozpoczęciu swojej przygody z pozaszlakowymi wędrówkami, to Niżnie Rysy mogą być całkiem niezłym kandydatem na jedną z pierwszych takich wycieczek. A co dalej z moimi Tatrami? Jest już niemal połowa września, więc niestety, lada chwila na tych najwyższych szczytach może pojawić się śnieg. Mam jednak nadzieję, że dobra pogoda jeszcze wróci i da okazję do kolejnej wycieczki. Kto wie, może i tym razem gdzieś poza szlak. O zimowej wersji tej trasy przeczytasz tutaj: Niżnie Rysy zimą.
Иնо οхиկи ጮыሌαሜ σዎщኸኾаտኖ рጉֆዦсрኣթ
Нաйጶքуሤιдሷ ቂтፕмεкиАсէβዲ ሆиժዳρուт υснε
Вожаքе олըдрωА жቬдрυкора
Ջабоглоб ик твՔ киսишоቯ
Խврεлу σуռу ኗսըբիвΧխцаճοцθτኬ մθ
.
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/555
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/881
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/218
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/228
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/405
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/779
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/835
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/237
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/545
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/695
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/926
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/58
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/110
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/798
  • 0lsgbmxxia.pages.dev/583
  • szlak na rysy zdjęcia